Do aktualizacji Windowsa 10 wielu pała już nienawiścią, a Internetowy półświatek przyjął już je jako jeden z memów, ale pomimo kilku lat panowania naszej ukochanej „dziesiątki” Microsoft nadal mierzy się z falą negatywnych opinii z tego powodu. Dlatego też za kilka tygodni Windows 10 Home dostanie możliwość odroczenia aktualizacji na siedem dni.
Z miejsca trzeba przyznać, że takie automatyczne aktualizacje są szlachetne i rozpowszechniane w dobrej intencji, ponieważ użytkownicy mają dzięki nim pewność, że ich systemy są bezpieczne i chronione przed nieustannie pojawiającymi się zagrożeniami. Spójrzmy prawdzie w oczy – kto z nas dbałby o regularne aktualizacje swojego oprogramowania z własnej woli? Patrząc na moją przeszłość z aktualizacjami Adobe Readera i Avasta jestem pewny, że na pewno nie ja. Problem w tym, że niekiedy Microsoft swoimi łatkami, zamiast pomagać… rzuca nam kłody pod nogi. Doszliśmy więc nawet do momentu, w którym użytkownicy boją się aktualizować swój główny system, aby nie zrobić sobie problemu, którego rozwiązanie zajmie kilkadziesiąt minut, a nawet kilka godzin.
O ile w tym momencie użytkownicy wersji enterprise mogą opóźnić aktualizacje do 35 dni, to ci domowi (home) są pozbawieni tego luksusu. Ma się to jednak zmienić z aktualizacją 19H1 w kwietniu, która jest obecnie testowana przez testerów w programie Windows Insiders. Wtedy to Windows 10 Home dostanie możliwość wstrzymania instalacji jakichkolwiek aktualizacji na siedem dni. W czasie trwania tego spokojnego okresu będzie można wdrożyć zmiany w każdym momencie, ale jeśli tego nie zrobicie, to po upłynięciu tygodnia system je wymusi.
Czytaj też: Microsoft wciska „na siłę” aktualizacje Windows 10
Źródło: Digitaltrends