Jeszcze nigdy nie miałem okazji przygotowywać wrażeń z prototypu gry… ale zawsze musi być ten pierwszy raz prawda? Jestem niezmiernie zadowolony, że udało mi się trafić na tak sprawnie działający tytuł. Bez przedłużania – przed Państwem Glory: A Game of Knights.
Zawartość
Jak to w przypadku prototypów bywa, otrzymana przeze mnie kopia nie reprezentuje jeszcze w pełni tego jak będzie wyglądać gra. Miałem jednak to szczęście, że porozmawiałem z jednym z twórców na Łódzkim Porcie Gier i dopytałem o kilka szczegółów.
Przede wszystkim należy pochwalić twórców Glory za zawartość – elementów jest naprawdę mnóstwo i nawet w obecnej formie prezentują się bardzo dobrze. Ale po kolei. Mamy więc główną planszę reprezentującą średniowieczne miasto, z pełną dbałością o szczegóły historyczne. Na chwilę obecną występują jeszcze pewne pustki na obszarach, ale zostałem zapewniony, że to się zmieni, podobnie jak tła na kartach.. Sam układ planszy zaś przypomina mi nieco ten znany chociażby z Najeźdźców z Północy. Mamy całą masę bardzo ładnych żetonów, świetnie wyglądające znaczniki akcji w formie rycerzy na koniach oraz mnóstwo wszelkiego rodzaju kart. Mówiąc krótko – zawartości w Glory: A Game of Knights nie brakuje.
Zasady (skrót)
Rozgrywka w Glory: A Game of Knights sprowadza się właściwie do dwóch głównych części. Pierwsza z nich do klasyczny, bardzo prosty, worker placement. Poświęcamy więc kolejne akcje aby pozyskać pieniądze, pomocników, wzmocnić naszą siłę czy zakupić nową zbroję. Nie ma tu właściwie nic nowego ani zaskakującego.
Za to druga część, tj. turniej rycerski, to zupełnie inna bajka i to ona pokazuje jak unikalnym tytułem jest Glory. W trakcie turnieju, w zależności od wybranego przez nas trybu, staczamy pojedynki z rycerskimi NPC’kami lub innymi graczami. Sama walka w założeniach jest dość prosta. W telegraficznym skrócie – podstawą naszej walki jest rzut kośćmi. Tych mamy trzy rodzaje. Czarna reprezentuje naszego wierzchowca, biała zbroję, a czerwona – naszą siłę. Im wyższy poziom poszczególnych składowych, tym z większej ilości kości danego rodzaju będziemy korzystać. Następnie sumujemy najwyższe wyniki na poszczególnych rodzajach kości i porównujemy z wartością ataku naszego przeciwnika. Proste prawda? Ale to dopiero początek – po rzucie kośćmi mamy kilka szans na zmianę ich wyniku dzięki np. korzystaniu z opcji przerzutów za pomocą żetonów wiary czy wsparcia naszych pomocników. Musimy w ten sposób wygrać 2 z 3 rund z przeciwnikiem, aby go pokonać.
No dobrze, ale co właściwie jest naszym celem? To proste – zdobycie jak największej chwały! Tą zaś w Glory otrzymujemy za zwycięstwa w pojedynkach podczas turniejów, za posiadanie wybranych kart czy wypełnianie unikalnych zadań zwanych w grze Tytułami.
Wrażenia
Po lekturze instrukcji spodziewałem się zdecydowanie trudniejszego tytułu. Zwłaszcza, że symboliki na elementach trochę jest. W praktyce okazało się, że Glory: A Game of Knights to bardzo prosta do ogarnięcia gierka. Jak stwierdził mój pierwszy współgracz „nawet taki planszówkowy Janusz jak ja dał sobie radę bez problemu”. Rozgrywka jest szybka, płynna, nawet faza walki nie trwa tak długo, jak sugerowałaby lektura zasad.
Po pierwszej partii przyszło mi do głowy, że gra równie dobrze mogłaby nazywać się Knight Manager. Naprawdę czuć, że przygotowujemy się do turnieju i stajemy się coraz mocniejsi. Przy tym nie ma sytuacji, w której będziemy „za mocni”, gdyż podczas turnieju możemy trafić na przeciwników, których pokonanie bez odpowiedniego przygotowania może okazać się niemożliwe. Przykład? Jeden z NPCków ma siłę 13. Sęk w tym, że na kościach maksymalny możliwy wynik to 12. Dlatego też warto inwestować w pomocników, zbójów czy relikwie, aby przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Sama zbroja i wierzchowiec nie zawsze wystarczają. Poza tym można także „ominąć” przeciwnika poprzez ustawienie się w innym miejscu na drzewku turniejowym. Początkowo wydawało mi się to niesprawiedliwe, ale po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że tak powinno być. Niewymagający przeciwnicy zmniejszyliby radość z rozgrywki.
Nagrody w samym turnieju nie są porywające, jednak to nie zwycięstwo jest najważniejsze. Liczy się przede wszystkim pokonywanie przeciwników. Punkty chwały zdobyte w ten sposób są najprostszą do spełnienia drogą do zwycięstwa. Nie należy jednak lekceważyć kart Tytułów – można z nich zyskać naprawdę mnóstwo punktów.
Jestem wręcz zachwycony samym systemem walki. Teoretycznie mamy tu jedynie rzut kośćmi i w Glory: A Game of Knights nadal dużo zależy od szczęścia, jednak możliwości modyfikacji wyników są na tyle duże, że nie mamy tu wrażenia okrutnej niesprawiedliwości. Możemy się przygotować właściwie na każdą ewentualność.
Tryby gry
W Glory: A Game of Knights mamy do dyspozycji dwa tryby, które różnią się drzewkiem turniejowym. Mamy więc konfrontacyjne „Joust a plaisance” oraz niemal bezinterakcyjny „Pas d’armes”. Oba tryby są w pełni grywalne, ale nie rozumiem dlaczego ktoś chciałby korzystać z trybu z brakiem interakcji. Przecież to jest esencja turniejów rycerskich!
Możemy również zdecydować się na rozgrywkę solo z automą. Wprawdzie rozegrałem tylko jedną partię w tym trybie, ale sprawiała ona całkiem przyzwoite wrażenie. Choć oczywiście automa to nie gracz.
Regrywalność, czas trwania gry, skalowanie
Biorąc pod uwagę liczbę elementów składowych gry i ich często losowy dobór to oceniłbym regrywalność Glory: A Game of Knights bardzo wysoko. Do gry mogą wejść inne wydarzenia, pomocnicy czy karty targu. W turniejach spotkamy innych przeciwników. Nie można na ten aspekt narzekać.
Sama rozgrywka jest błyskawiczna, będzie to około 30 minut dla gracza. Podejrzewam, że po lepszym zaznajomieniu się z tytułem można spokojnie zejść do 20 minut dla jednej osoby.
Glory: A Game of Knights sprawdza się bardzo dobrze w każdym składzie osobowym. Mamy tu kilka sprawnie działających mechanizmów dostosowujących rozgrywkę w zależności od tego w ile osób gramy, takich jak niedostępne pola na planszy dla mniejszej ilości graczy czy możliwość zagrywania kart jeśli odpadliśmy już z turnieju.
Podsumowanie
Glory: A Game of Knights to bez wątpienia jedna z lepszych lekkich gier typu worker placement w jakie zagrałem w ostatnim czasie. Proste zasady, szybka, dynamiczna rozgrywka i klimat jednego z najciekawszych okresów w historii świata- czego chcieć więcej? Osobiście z niecierpliwością czekam na moment, w którym moje rączki dorwą finalną wersję gry. Serdecznie zachęcam do wsparcia gry Glory: A Game of Knights.
Grę możecie wesprzeć TUTAJ na platformie Zagramw.to!