Reklama
aplikuj.pl

Współpraca niszczyciela z dronami zakończona rekordowym sukcesem

Nowoczesne technologie zapewniają całe mnóstwo możliwości integracji w teorii niepowiązanych ze sobą sprzętów bojowych. Przykładem tego jest ta niedawna współpraca niszczyciela z dronami.

Co przyniosła niedawna współpraca niszczyciela z dronami?

W niektórych momentach niektórzy zdecydowanie chcieliby, żeby Ziemia była płaska. Wtedy wyzwania, z jakimi mieliby mierzyć marynarze na szerokich oceanach byłyby znacznie mniejsze, jako że mogliby dostrzec wrogów w linii prostej. Rzeczywistość jest jednak nieco rozczarowująca, bo krzywizna Ziemi sprawia, że dostrzeżenie oddalonych celów jest zwyczajnie niemożliwe.

Czytaj też: Produkcja bombowców B-21 Raider niczym cud, ale nie zgadniecie dlaczego

Ten właśnie problem został poniekąd wzięty na celownik w ramach współpracy niszczyciela z dronami. W grę wchodził niszczyciel pocisków kierowanych USS John Finn, który w teście korzystał z informacji dostarczanych na bieżąco od latających dronów i pływających platform.

Miało to miejsce 25 kwietnia w ramach szeregu testów i sprawdzianów UxS IBP 21, które skupiają się na integracji bezzałogowych sprzętów z tymi załogowymi całego wojska USA. Mowa o cyfrowym połączeniu ze sobą zarówno statków wodnych, jak i latających, dlatego w skład testowy wszedł MQ-9 SeaGuardian, balony, czy Sea Hawk i Sea Hunter, a nawet podwodne okręty bezzałogowe CARINA.

Czytaj też: Bezzałogowe helikoptery rozwijają się w najlepsze, co potwierdza Airbus i K-Max Titan

W tym szczególnym teście wziął udział bezzałogowy statek z szeregiem przybrzeżnych okrętów bojowych, niszczycielami pocisków kierowanych, krążownikami z pociskami kierowanymi, okrętami podwodnymi i eskadrami śmigłowców marynarki wojennej. Te platformy były istnymi oczami dla wystrzelonego z USS John Finn pocisku SM-6.

Ten kierował się do celu oddalonego o ponad 402 kilometry i trafił z sukcesem fałszywy statek, korzystając ze wskazówek z nieokreślonych systemów wspomnianych sprzętów. Sam pocisk SM-6 jest najnowszą wersją standardowych pocisków ziemia-powietrze marynarki USA dalekiego zasięgu, mogący latać z prędkością do 3,5 Macha i trafiać w cele oddalone ponad 402 km, dzięki czemu może atakować coś poza zasięgiem radaru okrętu.

Czytaj też: System broni Leonidas, niczym mikrofalówka przeciw wrogim dronom

Ten test potwierdził, że dzięki możliwości przyjmowania danych celowniczych z innych sprzętów wojskowych, SM-6 zapewnia niszczycielowi możliwość rażenia wrogów przy jednoczesnym pozostawieniu go w ukryciu. To otwiera możliwość dezaktywacji radarów (niwelując ryzyko wykrycia) przez okręty i bazowania wyłącznie na dronach, lokalizujących wrogie oddziały. Te po ich wykryciu umożliwiałyby okrętom zbliżenie się do zasięgu pocisków SM-6, wystrzelenie salwy i ucieczkę bez ujawniania swojej pozycji.