Reklama
aplikuj.pl

Wyjaśniono zagadkę setek zmumifikowanych pingwinów z Antarktydy

Zamarznięte ciała pingwinów odnajdywane w ostatnich latach w antarktycznym lodzie stanowiły nie lada zagadkę dla badaczy. Okazuje się, że przyczyny ich wymierania były znacznie bardziej prozaiczne niż mogło się wydawać. 

Zdaniem naukowców te nielotne ptaki nie padły ofiarą tajemniczej epidemii, inwazji kosmitów czy aktywności drapieżników. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o wpływie groźnych zjawisk klimatycznych na liczebność pingwinów.

Datowanie radiowęglowe wykazało, iż wymieranie tych zwierząt trwało przez kilka dziesięcioleci i wystąpiło w dwóch okresach: przed 750 oraz 200 laty. Naukowcy natknęli się na ciała, które zostały zmumifikowane w naturalny sposób, za sprawą niskiej temperatury i silnego wiatru. Znajdowały się one głównie na obszarze wschodniego półwyspu antarktycznego. Zadziwiającym dla badaczy faktem była obecność sporej ilości piskląt wśród odnalezionych osobników. Zazwyczaj tego typu znaleziska obfitowały przede wszystkim w dorosłe ptaki.

Naukowcy jako przyczynę śmierci pingwinów wskazują „ekstremalne zjawiska pogodowe”, które trwały latami. Chodzi o zwiększone ilości opadów deszczu i śniegu, co negatywnie wpływa na młode osobniki. Wskazują na to nie tylko historyczne dowody, lecz również współczesne obserwacje. Na przełomie 2013 i 2014 roku na skutek ciągłych opadów zginęło potomstwo należące do 34 tysięcy pingwinów. Pisklęta są szczególnie narażone na tego typu zjawiska, bowiem ich upierzenie nie jest przystosowane do ciągłej wilgotności. To z kolei powoduje, że długotrwałe opady powodują u nich hipotermię a w konsekwencji – śmierć. Dodatkowo intensywne śnieżyce utrudniają dorosłym pingwinom budowanie gniazd oraz inkubację jaj.

Nieprzewidziane zjawiska atmosferyczne mogą się zdarzać coraz częściej ze względu na błyskawicznie postępujące zmiany klimatu. Ludzkość powinna się więc skupić na przeciwdziałaniu procesowi globalnego ocieplenia.

[Źródło: livescience.com; grafika: Yuesong Gao]