Ostatni raz Xiaomi Mi Banda używałem w 2017 roku i był to Mi Band 2. Każdego kolejnego roku zastanawiałem się mocno – nad czym to całe szaleństwo? Może to wynika z tego, że wolę zegarki od opasek i nie kręciło mnie to całe zamawianie Mi Bandów z Chin żeby tylko mieć ją jeszcze przed premierą, jakby to był ósmy cud świata. Do Mi Smart Banda 5 (w tekście zostańmy przy prostym Mi Band 5) podszedłem z otwartą głową, bez uprzedzeń i skazywania go z góry na porażkę. Jak wypadł i co zmieniło się przez te trzy lata?
Zacznijmy od specyfikacji Mi Banda 5
Odkąd używałem Mi Banda 2, specyfikacja opaski nie zmieniła się jakoś diametralnie. Monochromatyczny ekran urósł do 1,1 cala i teraz jest kolorowy (AMOLED) i bardzo jasny (450 nitów). Wyświetla obraz o rozdzielczości 126 x 294 piksele.
Do podstawowych czujników, takich jak krokomierz, miernik jakości snu, spalonych kalorii i pulsometru dołączył barometr, czujnik zbliżeniowy i czujnik pomiaru nasycenia krwi, który… będzie. Na razie Mi Band 5 czeka na aktualizację oprogramowania, która go uruchomi. Bluetooth naturalnie jest nowszej generacji – 5.0 zamiast 4.0. Obok niego powinna być dostępna łączność NFC, ale tej w Europie zabrakło. Dostali ją tylko Chińczycy, którzy z płatności zbliżeniowych za pomocą NFC nie korzystają. Potęga logiki!
Obudowa niezmiennie jest wodoszczelna i dwuczęściowa. Całą elektronikę możemy łatwo wyjąć z opaski i zmienić ją na inną, a wybór w Internecie jest ogromny. Urósł znacznie akumulator, który w Mi Bandzie 2 miał pojemność 70 mAh, teraz jest to już 125 mAh. Nadal akumulator ładowany jest za pomocą specjalnej, dedykowanej ładowarki.
W zestawie, obok instrukcji, znajdziemy właśnie tylko ładowarkę w postaci krótkiego kabla USB.
Niby wizualna kosmetyka, ale różnice są duże
Na pierwszy rzut oka Mi Band 5 od czasów Dwójki zmienił się niewiele. Zapięcie paska wygląda tak samo, sam pasek jest też zrobiony z niemal identycznych materiałów.
Subtelną różnicą jest to, że pasek jest umieszczony po środku opaski. Przez to po założeniu jej całość nie wystaje zbyt mocno ponad rękę. To bardzo dobra wiadomość dla osób z cienkimi nadgarstkami, bo dzięki temu opaska zwyczajnie lepiej wygląda, ale też lepiej się układa i jest znacznie wygodniejsza. Dotyczy to sytuacji, w której zapniemy pasek ciasno przed kością nadgarstka, jak i kiedy rozluźnimy go tak, aby opaska opierała się o dłoń. Mi Band 5 jest przy tym na tyle kompaktowy, że bez problemu można nosić go na jednej ręce, a na drugiej klasyczny zegarek. I wcale nie będzie to źle wyglądać.
Z góry mamy za to nowoczesność pełną gębą. Przycisk pod ekranem jest dotykowy oznaczony delikatnym okręgiem. Pod nim znajdziemy bardzo ładnie zakamuflowany ekran. Wykorzystanie panelu AMOLED powoduje, że jeśli nie spojrzymy na niego pod kątem lub w silnym świetle, nie powiemy gdzie są jego granice. Więc na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby cały przedni panel Mi Banda 5 był ekranem.
Gdzie jest polski język?!
Brak NFC to nie jedyny zgrzyt z Mi Bandem 5. Drugim jest brak polskiego języka. W opasce, która jest dosłownie definicją sprzętu dla Kowalskiego jest to ogromna wada.
Sytuację ratuje aplikacji Mi Fit która jest dostępna w języku polskim i od czasów Mi Banda 2 została bardzo mocno rozbudowana. Opcji jest dużo i potrzeba dłuższej chwili na przejrzenie ich i odpowiednią konfigurację opaski.
Ładny ekran i rozbudowane Menu
Ekran Mi Banda 5 jest naprawdę efektowny i to mocno rzuca się w oczy mając w pamięci Mi Banda 2. Kolory są bardzo ładne, kąty widzenia niemal maksymalne, ale widoczność w słońcu pozostawia sporo do życzenia. Nawet przy maksymalnej jasności panelu momentami widać naprawdę niewiele.
Dużym i miłym zaskoczeniem okazał się wybór tarcz. Oprócz kilku fabrycznych mamy opcję pobrania kilkudziesięciu dodatkowych. Choć wiele z nich jest strasznie przekombinowanych, jest w czym wybierać.
Panel dotykowy działa zaskakująco dobrze jak na tak małą powierzchnię. Interfejs nie jest demonem szybkości, nie mamy tutaj smartfonowego odczucia, że elementy na ekranie poruszają się wraz z ruchem palca. Najpierw wydajemy polecenie, później widzimy efekty. Ale mimo wszystko, jest płynnie. Menu jest rozbudowane, ale bardzo intuicyjnie. Przesuwając ekran w pionie widzimy kolejne funkcje zegarka, a w poziomie coś na kształt widżetów. Całość można dowolnie konfigurować poprzez dodwaanie kolejnych elementów. Przycisk pod ekranem pełni rolę funkcji Wstecz. Wyświetlane elementy interfejsu są proste graficznie, ale kolorowe i starannie wykonane.
Monitorowane aktywności przypomina, że to opaska za 179 zł
Cena Mi Banda 5 jasno mówi nam, że do wszelkich pomiarów aktywności musimy podchodzić z dystansem. Nie bez powodu tania opaska sportowa renomowanej firmy, dajmy na to Polar A360 to taniość na poziomie 659 zł. Z czegoś ta cena wynika. Podobnie jak ponad 2000 zł w przypadku zegarków Garmina.
Za dokładność pomiarów Mi Banda 5 niech świadczy fakt, że właśnie trzy razy machnąłem ręką w nieskoordynowany sposób, a licznik kroków powiększył się o 13. Dlatego też nie zdecydowanie nie jest to sprzęt dla osób, które trenują i uprawiają sport wyczynowo.
Do typowo amatorskich treningów Mi Band 5 sprawdzi się dobrze. Pokaże nam ogół aktywności, puls w trakcie treningu lub trasę przebytego biegu, o ile będziemy mieć ze sobą smartfon, który będzie służył swoim GPS-em. Nie będą to laboratoryjne, ale w miarę dokładne pomiary. Dla zdecydowanej większości osób to w zupełności wystarczy. Jeśli mamy założenie, że dziennie musimy zrobić 10 000 kroków i potrzebujemy urządzenia, które nam to zmierzy, Mi Band 5 spokojnie się do tego nada.
Funkcje smart w Mi Bandzie 5 mają się dobrze
Inteligentna opaska to przede wszystkim urządzenie sygnalizujące powiadomienia. I tutaj Mi Band 5 sprawdza się bardzo dobrze. Opaska wyświetla treści otrzymywanych wiadomości SMS-me, mailem, czy za pomocą komunikatorów. Oczywiście nie pełną treść, ale pierwsze zdania. Robi to w sposób czytelny, bez żadnych dziwnych przerw w wyświetlanym tekście.
Sygnalizację powiadomień możemy na różne sposoby konfigurować. Możemy zmienić typ wibracji dla poszczególnych aplikacji oraz wybrać te, które mogę wysyłać powiadomienia do opaski. Co ciekawe, model wibracji możemy ustalić samodzielnie. Służy do tego prosty kreator, w którym wibrację uruchamiamy poprzez dotknięci ekranu. I tak możemy np. dowolnie ustawić liczbę wibracji i jej czas. To bardzo użyteczna funkcja.
Za pomocą opaski możemy też odnaleźć smartfon poprzez uruchomienie dzwonka lub ustalonego wcześniej dźwięku, odblokować ekran, odebrać połączenie lub zrobić zdjęcie. Wymaga to dodatkowego sparowania urządzeń oraz wcześniejszego uruchomienia aplikacji aparatu, a już samo wyzwolenie migawki odbywa się za pomocą opaski.
Bateria wrażliwa na sposób użytkowania
Do większości redakcji testowe egzemplarze Mi Banda 5 trafiły w podobnym okresie i szeroko uśmiechnąłem się, jak już po kilku dniach pojawiły się pierwsze recenzje. To ciekawe ze względu na to, że przy normalnym użytkowaniu opaski, z aktywnymi wszystkimi powiadomieniami oraz pulsometrem z pomiarem co minutę (częściej można tylko w trybie treningu), Mi Band 5 działa ok 12 dni.
Jeśli ograniczymy się do samych powiadomień, czas ten powinien wzrosnąć o ładnych kilka dni. Natomiast przy częstym wykorzystywaniu trybów treningowych czas pracy może spaść poniżej 10 dni. A jeśli Mi Banda 5 zostawimy włączonego, ale nieużywanego, w stanie czuwania może wytrzymać… długo. Opaska przeleżała u mnie ostatnio jakieś 6 dni, przez które stan naładowania akumulatora spadł o zawrotne 5%. Żeby jednak sprawdzić wszystkie konfiguracje użytkowania, recenzję Mi Banda powinniśmy opublikować za jakieś trzy miesiące.
Czas ładowania opaski jest bardzo przyzwoity. Akumulator napełnimy w ciągu 1,5 godziny. Co ważne, nie trzeba do tego już rozbierać opaski, bo styki ładowania znajdują się obok pulsometru. To zmiana na duży plus.
Opaski Mi Band to trochę jak gry z serii FIFA
Co roku wychodzi na rynek nowa FIFA, która wygląda jak rok temu, ale i tak wszyscy ją kupują. Mam wrażenie, że to samo jest z Mi Bandem 5. Do serii wróciłem po trzech latach i nie zauważyłem aby nastąpiła tutaj jakaś ogromna rewolucja. Czego nie mógłbym powiedzieć np. o smartfonach lub zegarkach z Wear OS po takim czasie.
Mi Band 5 to jednak udany sprzęt. Wygodny, funkcjonalny, długo działający na pojedynczym ładowaniu i który dla wielu osób doda sporo smart elementów w codziennym życiu. Pokaże powiadomienia ze smartfonu oraz w prosty sposób będzie monitorować codzienną aktywność. Nie każdy potrzebuje czegoś więcej. Dla mnie Mi Band 5 to idealny sprzęt w momencie, kiedy chcę założyć klasyczny zegarek, ale blokuje mnie brak powiadomień, których często potrzebuję.
Kompletnie niezrozumiała jest dla mnie polityka Xiaomi w kwestii wykastrowania Mi Banda 5 z NFC dla rynków europejskich. Gdzie płatności zbliżeniowe są bardzo popularne i wykorzystują do tego właśnie NFC. Choć nie zdziwię się, jeśli zaraz na rynek trafi Mi Band 5 Pro i będziemy mieć sytuację – kupiliście Mi Banda 5? Szkoda, że teraz musicie znowu wydać pieniądze, ale jeśli chcecie NFC… Brak polskiego języka na naszym rynku odbieram jako kolejny brak poszanowania dla konsumenta. Nawet pomimo zapowiedzi, że aktualizacja jest w trakcie przygotowania.
Podsumowując, mimo wszystko Mi Banda 5 warto kupić, bo kosztuje niedużo (179 zł, ale można go znaleźć w bardzo różnych cenach), a oferuje sporo możliwości na naprawdę przyzwoitym poziomie. Ale jeśli macie poprzednią generację opaski i jesteście zadowoleni z jej funkcji, to trzeba się mocno zastanowić, czy faktycznie potrzebujecie co rok wymieniać ją na nową.