Zlecony przez przewodniczącego szefa sztabu Marka Milleya raport w kwestii zmian klimatu na terenach operacyjnych Armii USA nie należy do najpozytywniejszych. W skrócie – postępujące zmiany mogą prowadzić do epidemii tropikalnych chorób, przesiedleń milionów, zalania kluczowych obszarów, a nawet utrudnić zdolność do rozmieszczania wojsk za granicą.
Na samym początku warto zaznaczyć, że raport traktuje zmianę klimatu jako ciągłe zjawisko i podstawowe założenie, a na dodatek wykazało jednocześnie, że ponad dwie trzecie amerykańskiej opinii publicznej martwi się negatywnymi skutkami. W kwestii militarnej wspomina o kilku skutkach zjawiska zmiany klimatu, które utrudnią funkcjonowanie amerykańskiej armii.
Problemy są rozległe i dotyczą głównie wspomnianych wyżej zjawisk, które uzupełnia nawet przymus ograniczenia szkoleń żołnierzy, czy niewystarczające zapasy paliwa do broni nuklearnej, ponieważ rosnące temperatury wody mają wpływ na chłodzone wodą reaktory wytwarzające tryt. Przesiedlenia po wzroście światowego poziomu wody mogą z kolei spowodować walki i zamieszki, a choroby tropikalne staną się większym wyzwaniem dla globalnego zdrowia publicznego niż kiedykolwiek wcześniej.
Tymczasem akt rozmieszczenia armii za granicą będzie bardziej niebezpieczny i logistycznie trudny. Brak lokalnej wody zmusi wojsko do wysłania własnych zapasów wody za granicę tylko po to, aby utrzymać siły na polu w stanie uwodnionym.
Niestety raport ten jest dosyć tradycyjny i choć wzywa Armię USA do rozpoczęcia planowania walki ze zmianami klimatu, to nie zawiera żadnych zaleceń dotyczących walki z gromadzeniem się poziomów dwutlenku węgla, które podnoszą temperatury.