Po pracy nawet żółwią należy się odpoczynek. Zwłaszcza takim, które przyczyniły się solidnie do uratowania swojego gatunku, co ma przełożenie zwłaszcza na pana Diego.
Diego jest przedstawicielem gatunku Galápagos, czyli żółwi słoniowych, które przed 50 laty były tak bardzo zagrożone, że na Espanoli żyły tylko dwa samce i dwanaście samic. Specjaliści wzięli się więc do roboty, zachęcając naszych bohaterów do rozmnażania.
Tak więc, 100-letni żółw Diego, który został zwerbowany wraz z 14 innymi dorosłymi do programu hodowlanego w niewoli, w marcu powróci na swoją rodzinną wyspę Espanola. Jest to oficjalne oświadczenie PNG, czyli Parków Narodowych Galapagos. Tamtejsza rada uznała, że Diego praktycznie sam ocalił swój gatunek przed wyginięciem.
Dyrektor parku, Jorge Carrion twierdzi, że:
Około 1800 żółwi powróciło do Espanoli, a teraz z naturalną reprodukcją mamy około 2000 żółwi. To pokazuje, że są w stanie rosnąć, są w stanie się rozmnażać, są w stanie się rozwijać.
Najwięcej uwagi zebrał nasz bohater – Diego, który jest uważany za ojca co najmniej 40% populacji 2000 żółwi. Został tak naprawdę sprowadzony z kalifornijskiego zoo w San Diego, aby dołączyć do programu hodowlanego, który został ustanowiony w połowie lat sześćdziesiątych XX wieku w celu uratowania swojego gatunku. Uważa się, że pierwotnie został zabrany z Galapagos w pierwszej połowie XX wieku przez wyprawę naukową.