Jeśli myślimy o wulkanach prowadzących do potencjalnej apokalipsy, to do głowy przychodzi między innymi słynny Yellowstone. Badania opisane na łamach Nature Communications sugerują jednak, że znacznie większym problemem mogą być mniejsze wulkany.
Duże wulkany nie bez powodu budzą niepokój. Wszak ich erupcje mogłyby doprowadzić do poważnych zmian klimatu, nie wspominając o bardziej krótkoterminowych skutkach. Te mniejsze, które często są pomijane przez naukowców, mogą jednak mieć ogromny wpływ na nasze codzienne funkcjonowanie.
Czytaj też: W Kazachstanie pojawił się lodowy wulkan. Zobaczcie, jak wygląda
Ich potencjalne, zmasowane erupcje, mogą bowiem zakłócić lotnictwo, handel czy komunikację. Nie trzeba chyba wspominać, jak ważne są te elementy w kontekście funkcjonowania współczesnej cywilizacji? Lara Mani z Uniwersytetu w Cambridge przekonuje, że nadszedł czas, aby zmienić sposób postrzegania ryzyka związanego z aktywnością wulkaniczną.
Musimy odejść od myślenia w kategoriach potężnych erupcji niszczących świat, jak przedstawiają to hollywoodzkie filmy. Bardziej prawdopodobne scenariusze zakładają, że erupcje o mniejszej skali wpływają na nasze cywilizacyjne słabości i kaskadowo prowadzą nas w kierunku katastrofy.
Lara Mani, Uniwersytet w Cambridge
Nawet mniejsze wulkany mogłyby doprowadzić do paraliżu ludzkiej cywilizacji
Autorzy nowych badań wzięli pod uwagę tzw. Volcanic Explosivity Index (VEI), który klasyfikuje erupcje w skali od 1 do 8. Na końcówkę tej skali łapią się zjawiska takie jak erupcja Yellowstone sprzed 600 000 lat czy kaldery Long Valley sprzed 760 000 lat. Jeśli chodzi o bardziej współczesne lata, to warto pamiętać o erupcji Tambory w 1815 roku (7 punktów skali VEI). Raz na 1-2 dekady zdarzają się natomiast erupcje o sile od 3 do 6 punktów.
Mniejsze wulkany stanowią największe zagrożenie tam, gdzie znajduje się spore nagromadzenie kluczowej dla funkcjonowania cywilizacji infrastruktury. Z tego względu naukowcy wybrali siedem szczególnie podatnych na problemy punktów. Lista obejmuje północno-zachodnie Stany Zjednoczone, Tajwan, granicę chińsko-północnokoreańską, Cieśninę Luzon, Malezję, Morze Śródziemne i północny Atlantyk.
Czytaj też: Tykające bomby. Wulkany tuż przed erupcją – Top 10
Jakie byłyby konsekwencje erupcji w wymienionych miejscach? Chmury popiołu i gazów, schodzące lawiny błotne, trzęsienia ziemi czy tsunami mogłyby mieć poważny wpływ na infrastrukturę komunikacyjną, uprawy, elektrownie, rurociągi a nawet szlaki morskie. Tego typu zakłócenia miałyby przełożenie na globalne łańcuchy dostaw i systemy finansowe na całym świecie. W efekcie nawet pozornie niegroźne wulkany mogłyby przełożyć się na całkowity paraliż naszej cywilizacji.