Orange Flex to nowa taryfa komórkowa zaszyta w aplikacji mobilnej. Bliźniaczka Play Next miażdży ofertę fioletowych, dając wymagającemu klientowi wolność i mnóstwo gigabajtów. A przynajmniej tak głosi reklama.
Folx, Play Next i w końcu Orange Flex
Zróbmy coś nowoczesnego – sieć komórkową w aplikacji mobilnej. Idea jest prosta – instaluję apkę, rejestruję się skanując dowód i robiąc selfie (coś jak Revolut), dodaję kartę kredytową i korzystam. Od razu na eSIM lub chwilę po tym, gdy dojedzie do mnie karta SIM.
Orange podobno projektował ofertę Flex od zera przez 18 miesięcy i potrzebował innowacyjnych systemów teleinformatycznych. Jednakowoż – ziew – przecież w już listopadzie 2017 roku ruszył stworzony przez ludzi z Play Folx, działający dokładnie tak samo. A gdy jeszcze zwłoki sieci Folx na dobre nie ostygły (śmierć w lipcu 2018 roku), pojawił się jak zły Play Next. Te same zasady plus jedna istotna zmiana – #taniejjużbyło. Sprzedać to samo ale drożej próbuje tylko każdy operator. Wcale mnie nie dziwi, że nikt Nexta kupować nie chce.
Czytaj też: Jaki telefon kupić? 10 rzeczy, które musisz wiedzieć
Play Next sprzedaje się tragicznie. Orange Flex zrobi to lepiej?
Zerknijmy na tabelę…
Znaleźliście coś dla siebie? Możecie sobie do woli wybierać pakiety i zmieniać je co miesiąc, a Social Media (Facebook, Instagram, TikTok, Snapchat, Twitter, Pinterest, Messenger, WhatsApp i Viber) z założenia są za darmo – nie pobierają transferu. Nadal nic? Czas na małą podpowiedź.
Czytaj też: Test Huawei P30 Pro – Mistrz fotografii nadchodzi
Orange Flex cebulą się brzydzi
Patrząc od dołu, czyli od taryf najtańszych, płacimy przynajmniej 31 zł (!) i dostajemy no-limit na rozmowy i wiadomości SMS/MMS w Polsce i UE (obecnie panujący nam standard) oraz tylko 6 GB transferu w Polsce i 2,59 GB w roamingu UE. Niestety Internetu w Polsce jak za te pieniądze dostajemy niewiele. Analogiczne oferty konkurencji (i nie tylko konkurencji) z nielimitowanymi rozmowami i wiadomościami SMS/MMS wyglądają tak:
- Orange na kartę – 30 zł, pakiet 30 GB
- Nju mobile -29 zł, 10 GB, po pół roku 20 GB, po 12 mies. 30 GB, po 2 latach 40 GB,
- RedBull Mobile na kartę – 30 zł, 20 GB,
- Wiking Mobile ChillOn – 25 zł, 20 GB,
- Premium Mobile – 24,70 zł, 20 GB lub 29,70 zł i 30 GB.
Nie jest to pełna lista… np. w Plush na kartę można dostać za 25 zł 10 GB i dodatkowe 10 GB na YouTube’a – to też więcej. No i właśnie analogiczny mechanizm, dotyczący mediów społecznościowych, mógłby nieco bronić najtańszy z planów. Przypominam, że sieć nie zlicza transferu za „Fejsa” czy „Insta”. Sęk w tym, że akurat Facebooki i inne Twittery pochłaniają relatywnie mało danych, to wideo zjada najwięcej gigabajtów.
Orange i o tym pomyślał, ale już nie za darmo. Nielimitowany transfer danych na potrzeby YouTube’a, Netfliksa, HBO GO, vod.pl i Orange TV Go to wydatek 20 zł miesięcznie. Od biedy 5 zł za dzień lub 10 zł za tydzień. Fajna opcja na urlop z dala od komputera i w sumie tyle. Nie dam przynajmniej 51 zł za 6 GB transferu + nielimitowane wybrane usługi wideo – ale możliwe, że znajdą się na to chętni. Przypominam, to tylko transfer – 2 dychy za HBO GO i 3-5 dych za Netflix płacimy dodatkowo bez zmian.
Orange Flex burżuja przyjmie z otwartymi rękami
Chociaż osoby szukające jak najniższych opłat są w zdecydowanej większości, mamy też tzw. heavyuserów, zawodników wagi ciężkiej, pochłaniających olbrzymie ilości danych. Gdy siedzę sobie w domu w trybie no-lajfa, a net płynie przez Wi-Fi, 10 GB transferu w telefonie wystarcza mi z górką. Gdy jednak wyjdę z mej pieczary i co gorsza ruszę gdzieś w świat, nie mieszczę się w posiadanych 20 GB i w ruch muszą iść dodatkowe karty SIM.
Czytaj też: Test Sony Xperia 10 Plus – kinowy format w smartfonie!
I tutaj w ofercie Orange Flex robi się ciekawiej, bo do wyboru mamy no-limit, a do tego:
- 50 GB za 50 zł,
- 60 GB za 60 zł
- 70 GB za 70 zł,
- 100 GB za 80 zł.
Mało tego, możemy dołożyć darmową przez 6 mies. kartę SIM (potem 9 zł/mies.) i umieścić ją np. w tablecie – ba, będzie miała ten sam numer. Takie bajery szanuję, kocham, uwielbiam i tylko świadomość tego poniżej psuje mi kalkulacje:
- Lajt Mobile – 49,99 zł – 100 GB, umowa na 24 mies.,
- Sieć Otvarta – 55,99 zł, 100 GB + 100 GB nocą, umowa na czas nieokreślony.
Nie wiem jednak jak Wy, ale sam wolałbym postawić na dużą sieć komórkową. I nie chodzi o żaden prestiż… Świadomość wyboru sieci z wielkiej czwórki (Orange, Play, Plus, T-Mobile) to zawsze spokojniejszy sen. Przeżyłem już śmierć wielu operatorów wirtualnych, takich jak Gadu Air, Mobilking czy mBank Mobile. Może Lajt czy Otwarta wyjdą taniej, ale propozycja Orange i tak ma jedne z najtańszych gigabajtów na rynku, a duże Biuro Obsługi Klienta (w którym nawet pracowałem przed dekadą) i własna infrastruktura budzą u mnie większe zaufanie.
Czy Orange Flex jest rzeczywiście elastyczny?
No więc właśnie nie do końca… to taki trochę „NietFlex”. Zabawa zaczyna się od taryf za 50 zł i więcej, najlepiej jeszcze rozbudowanych o nielimitowane wideo czy dodatkową kartę SIM. Jest tu pewna niepowtarzalność, pomimo podstawowej konstrukcji taryfy zbliżonej do modelu Play Next. Tak naprawdę jednak obudźmy się i nie róbmy cudu nad Wisłą z oferty pomarańczowych. To oferta na kartę z podpiętą kartą kredytową, którą cechują duże pakiety danych i… właściwie tyle.
Albo aż tyle, bo co więcej mają dokładać nam „biedni” operatorzy, jeśli nie coraz większe pakiety danych? No-limit stracił już zupełnie na wartości, dopłacamy za Internet. Jeśli tego Internetu potrzebujesz naprawdę dużo, Orange Flex wypada nieźle. Jeśli natomiast celujesz w plany poniżej 50 zł, Orange Flex ma długą listę potężnych konkurentów… w tym nawet wśród ofert samego Orange.
Czytaj też: Test Huawei P30 lite – Mistrz fotografii w wersji lite