Wieść o zestrzeleniu drona wojska Stanów Zjednoczonych MQ-4 Triton przez Iran rozeszła się szumnie w mediach, ale tak naprawdę nie jest to jedyny taki incydent. Ba, ostatnio tych jest nieco więcej, niż zwykle i to praktycznie zawsze są w to zaangażowaniu Irańczycy.
Czytaj też: Doczekaliśmy się pierwszego złamania prawa w kosmosie
Ostatnie zestrzelenia dronów USA dotyczą głównie ataku na nieuzbrojonego MQ-9 Reaper nad Jemenem przez siły Houthi 6 lipca, którym broń dostarcza Iran. Dwa tygodnie później bo 20 czerwca podobny los spotkał RQ-4 Global Hawk nad Cieśniną Hormuz, gdzie zestrzeliły go (a jakże) siły Iranu. Jednak to tylko wierzchołek góry lodowej.
Bezzałogowe samoloty brały bowiem udział w operacjach wojskowych USA od II wojny światowej, umożliwiając siłom zbrojnym podejmowanie misji, które byłyby zbyt ryzykowne lub niemożliwe dla załogowych samolotów. Nic więc dziwnego, że drony są przyszłością lotnictwa, co z kolei popycha rozwój systemów, które je zwalczają.
Wcześniejsze takie incydenty miały miejsce w marcu 2015 roku, kiedy to MQ-1 Predator został zestrzelony w Syrii… a długo, długo wcześniej był spokój, który zakończył kwietniowy wypad RQ-5A Hunter UAV w 1999 roku w jugosłowiańskim błocie. Było to całe 8 lat po zestrzeleniu RQ-2A Pioneer w Iraku, który przerwał taką passę USA po 47 latach, kiedy to zdalnie sterowany B-17 został zestrzelony w Niemczech.
Czytaj też: Naukowcy są coraz bliżsi poznania masy cząstek zwanych neutrinami
Źródło: c4isrnet