Valkyrie od Aston Martin jest zdecydowanie wartym naszej uwagi hipersamochodem, choć obecnie zalicza występy wyłącznie na wyścigowych torach. Wiemy też, że zawita w klasie hipersamochodów WEC 2020… ale w dosyć okrojonym wydaniu.
Czytaj też: Tesla powinna obawiać się elektrycznego Porsche Taycana 2020
Aston Martin Valkyrie skradło serca motoryzacyjnych zapaleńców zwłaszcza przez układ napędowy, jaki siedzi w jego aerodynamicznym cielsku. Mowa bowiem o hybrydowym połączeniu wolnossącej V12 Cosworth z systemem elektrycznym KERS w stylu F1, które w sumie zapewniają całe 1160 koni mechanicznych. Sam spalinowy silnik zapewnia ich z kolei aż 1000.
I to okazało się problemem w samej serii wyścigowej, na której Valkyrie nie zawita z hybrydowym napędem, o czym poinformował David King z Aston Martin:
Połączenie mocy silnika elektrycznego i spalinowego musi sumować się do pewnej wartości, a my mamy ogromny silnik V12, który zamierzamy okroić, aby był odpowiedni do wyścigów.
Oznacza to tyle, że Valkyrie porzuci całe 250 koni mechanicznych, aby spełnić wymóg maksymalnej mocy rzędu 750 KM w wymaganiach Le Mans. Pytanie tylko, jak wielu producentów wystawi w tej klasie swoje hipersamochody… do tej pory bowiem możemy być pewni wyłącznie do Astona Martina i Toyoty.
Nie miałbyś silnika tej wielkości i wagi, a następnie nie dodałbyś elementy hybrydowe i elementy napędu elektrycznego. Nie włożylibyśmy w to [w Valkyrie – przyp. red] mniejszego silnika, żebyśmy mogli mieć hybrydę. Właśnie dlatego cała debata na temat równoważności napędu na cztery koła/napędu na dwa koła była tak ważna, że doprowadziła do finalizacji przepisów.
Czytaj też: Elektryczny hipersamochód McLaren powstanie pod jednym warunkiem
Źródło: Road and Track