Na terenie naszego kraju odnotowano już pierwsze przypadki zarażenia wirusem SARS-CoV-2. Sytuacja w Europie wydaje się coraz poważniejsza, dlatego warto podjąć pewne kroki, które pozwolą zmniejszyć ryzyko zachorowania. Ale czy maski są pod tym względem skuteczne?
Światowa Organizacja Zdrowia wydała oficjalne wytyczne dotyczące postępowania w celu minimalizacji zagrożenia. Oto kilka podstawowych zaleceń:
- załóż maskę, jeśli kaszlesz bądź kichasz – taka zasada powinna obowiązywać nawet w przypadku sezonowej grypy
- jeśli jesteś zdrowy, to maska przydaje się przede wszystkim w sytuacjach, w których masz kontakt z zarażonymi, np. podczas opieki nad nimi
- noszenie maski ma sens tylko w połączeniu z odpowiednią higieną – należy więc regularnie myć ręce, najlepiej z wykorzystaniem mydła bądź środków opartych na alkoholu
Problem w tym, że zwykła, tzw. chirurgiczna maska, wykazuje naprawdę niską skuteczność w ochronie przed koronawirusem. Dochodzi nawet do dość absurdalnych sytuacji, w których właściciele kotów i psów zakładają swoim pupilom tego typu środki ochrony. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że nie ma to najmniejszego sensu. I to nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że niedawno chińscy naukowcy wykryli SARS-CoV-2 u 17-letniego psa rasy pomeranian.
Amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób, zwane CDC, również z dystansem podchodzą do stosowania masek. Przedstawiciele agencji rządu federalnego Stanów Zjednoczonych zaznaczają, że zasłanianie dróg oddechowych przy pomocy szalików czy masek chirurgicznych, choć w teorii wydaje się dobrym pomysłem, to w rzeczywistości nie zapewnia realnej ochrony przed wirusem grypy czy też wspomnianym SARS-CoV-2. Jest to spowodowane niezbyt dokładnym zakryciem dróg oddechowych, przez co niechciane cząsteczki bezproblemowo mogą się dostać do naszego organizmu.
Podobnie jak w przypadku komunikatu WHO, tak i przedstawiciele CDC mówią o konieczności noszenia masek przede wszystkim wtedy, kiedy sami jesteśmy nosicielami wirusa. Chodzi o to, aby w jak największym stopniu powstrzymać wydzieliny przed wydostawaniem się do otoczenia. Może do tego dojść podczas kaszlu czy kichania. Cząsteczki wirusa są bowiem w stanie przetrwać w tych wydzielinach, a z dotychczasowych badań wynika, że w odpowiednich warunkach mogą stanowić zagrożenie przez ponad tydzień.
Pojawiły się głosy, jakoby maska N95 była znacznie lepszym wyborem w kontekście ochrony przed koronawirusem. Specjaliści zaznaczają jednak, że efektywność tego rozwiązania również pozostawia wiele do życzenia. W przeciwieństwie do masek chirurgicznych, które składają się średnio z 2-3 warstw materiału, N95 jest znacznie grubsza i liczy 4-5 warstw. Przy okazji epidemii wirusa SARS, która miała miejsce w latach 2002-2003, przeprowadzono pewne badania dotyczące skuteczności poszczególnych masek. Już wtedy było wiadomo, że N95 wypada pod tym względem lepiej, choć trudno było mówić o znaczącej różnicy. Problem wynika z faktu, że ani maska chirurgiczna ani N95 nie przylegają wystarczająco do twarzy, aby zapobiec dostaniu się wirusa w niepożądane miejsca.
Poza tym, korzystanie z N95 może przynieść więcej szkody niż pożytku. Wiąże się to z faktem, że maska znacząco utrudnia oddychanie. Tym samym wiele osób przyznaje, iż są w stanie korzystać z niej maksymalnie ok. 30 minut. Problemy z respiracją wywołują dyskomfort i powodują konieczność zdejmowania ochrony w celu nabrania oddechu. Poza tym, mimowolne dotykanie twarzy w celu chociażby poprawienia ułożenia maski, może doprowadzić do przeniesienia koronawirusa z dłoni w okolice oczu, nozdrzy czy ust. Skutek będzie więc zupełnie odwrotny do zamierzonego.
N99 zdaje się najbardziej wydajną opcją, bowiem jest ona w stanie zatrzymać nawet 99% cząstek znajdujących się w powietrzu. Nie zmienia to jednak faktu, że w przypadku koronawirusa trudno mówić o takiej skuteczności. Po pierwsze: jest to środek bezpieczeństwa stosowany w celu ochrony przed smogiem. Po drugie: noszenie tych masek przez dłuższy czas jest w zasadzie niewykonalne. Po trzecie: aby były skuteczne, trzeba by je dezynfekować co kilka godzin, co pozwoli usunąć groźne cząsteczki z ich powierzchni. Oczywiście istnieje również opcja wymiany kolejnych egzemplarzy, ale biorąc pod uwagę ich ceny – taka „zabawa” może być droższa niż lot na Antarktydę bądź do innego obszaru wolnego (przynajmniej na obecną chwilę) od koronawirusa.
Skoro maski nie są zalecane przez specjalistów, to czy pozostajemy bezbronni w obliczu szalejącej epidemii? W żadnym wypadku! Środki zapobiegawcze są łatwo dostępne, a przy tym nieskomplikowane. Ktoś, kto skupiał się do tej pory na przestrzeganiu zasad higieny nie powinien odczuć większej różnicy w kwestii unikania zarażenia wirusem SARS-CoV-2. Eksperci twierdzą, że największe zagrożenie wywołuje dotykanie twarzy przy pomocy dłoni. To właśnie one mają najczęstszy kontakt z potencjalnie skażonymi powierzchniami. Tym samym nawet niewielki kontakt pomiędzy palcami a oczami, ustami, czy też nosem może się przełożyć na dostanie się koronawirusa do wnętrza organizmu. Zdaniem naukowców, aby temu zapobiec, należy przede wszystkim regularnie myć ręce – z wykorzystaniem mydła lub środka dezynfekującego zawierającego co najmniej 60-procentowy alkohol.
Jeśli jednak zdecydujemy się na korzystanie z masek (w oparciu o punkty opisane na wstępie) to WHO wymienia kilka praktyk, które powinny być nieodłączne:
- przed założeniem maski należy dokładnie umyć ręce
- maska powinna zakrywać usta i nos – materiał ma dokładnie przylegać do skóry
- trzeba do minimum ograniczyć dotykanie maski – jeśli już musimy, to najpierw powinniśmy umyć ręce
- maski trzeba co jakiś czas wymieniać – używanie tych samych wiele razy mija się z celem
- zdejmując maskę unikamy dotykania jej „z przodu” – powinniśmy zrobić to od strony potylicy, następnie umieścić maskę w koszu i umyć ręce
Jak widać, do zabezpieczenia się przed koronawirusem wcale nie potrzeba szczególnie zaawansowanych środków. Wystarczy zdrowy rozsądek i przestrzeganie pewnych zasad. Pozwoli Wam to nie tylko zachować zdrowie, ale również uchroni Wasze portfele przed niezbyt sensownymi wydatkami.