Dziś porozmawiamy sobie (a raczej ja) o pewnej ułomności konsol. Przydałoby się większe otwarcie na klienta.
Konsole mają pewien problem, który sprawia, że gracze nie zawsze chcą kupować dany tytuł, bo nie są pewni jego jakości lub tego, czy im się spodoba. W skrócie – nie ma opcji sprawdzenia gry przed zakupem. Inspiracją do napisania tego tekstu były wydarzenia minionego weekendu. Po zakończeniu zabawy w Terminator Resistance (które okazało się świetną zabawą!) spojrzałem na listę przecenionych tytułów z mojej listy życzeń. A tam co?
O całe 50 procent przecenione zostały Wiedźmińskie Opowieści czyli dzieło CD Projekt RED, które zabiera graczy w przygodę dla pojedynczego gracza, ale tym razem nie machamy dwoma mieczami na lewo i prawo, a walczymy za pomocą Gwinta. Karciankę w Wiedźmin 3: Dziki Gon naprawdę lubiłem, a i w sieciowego Gwinta coś tam pograłem, choć na dłuższa metę zostawiłem produkcję, bo wole gry single-player. No ale Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści to tytuł, który powinien przypaść mi do gustu. Porządna fabuła, ciekawy art-desing, rozwijanie naszego obozu w sposób, który przypomina serię Heroes of Might and Magic – nie mogło się nie udać.
Czytaj też: Czasem ma się ochotę zagrać w coś prostszego
No, tylko właśnie – nie udało się. Na pewno są osoby, które uwielbiają ten tytuł, ale jakoś dość szybko wkradło mi się znużenie. Uznałem, że to jednak nie to i w sumie to szkoda mi tych 42 złotych, które wydałem na produkcję, bo staram się co miesiąc wydawać tylko pewną stałą kwotę na gry. Fajnie byłoby móc zwrócić grę tak jak na Steamie. Kupiłem kiedyś dodatek do Mount & Blade, który okazał się nie działać na moim komputerze. Kilka kliknięć i pieniądze już do mnie wracały. Byłem w szoku jak to sprawnie działa.
Na PlayStation wiedziałem, że tak łatwo by nie było. Rzuciłem tylko okiem na potwierdzenie transakcji i się nie myliłem. Owszem, Sony informuje w potwierdzeniu płatności, że:
Potwierdzenie zakupu
W momencie dokonywania zakupu poprosiłeś(-aś) nas o zapewnienie natychmiastowego dostępu do zakupu z zachowaniem 14-dniowego okresu, w którym możesz anulować zakup i poprosić o zwrot pieniędzy…
ALE.
Potwierdzenie zakupu c.d.
…z uwzględnieniem poniższych ograniczeń:
W przypadku zawartości cyfrowej (takiej jak gry), jeśli rozpoczniesz jej pobieranie lub przesyłanie strumieniowe, utracisz prawo do anulowania zakupu. Pamiętaj, że pobieranie może nastąpić automatycznie (np. w przypadku zakupów w grze lub jeśli w ustawieniach konta włączono funkcję [Automatyczne pobieranie]).
Czyli kupić grę sobie mogę i nawet mi oddadzą za nią pieniądze. No chyba, że zacznę pobieranie, aby ją sprawdzić…
Czytaj też: Na PS5 i XSX w końcu nie będzie płaczu, że nie ma w co grać
I tak. Wiem. U Nintendo jest to samo. Na Xboxie też. I zdarzają się przypadki, że ktoś tam tak męczył obsługę klienta, że zgodzili się na zwrot, ale mi naprawdę nie chce się dzwonić kilka razy i prosić o coś co powinno być dostępne z poziomu przeglądarki, a najlepiej samej konsoli. Brakuje na konsolach tej otwartości do klienta, którą stworzyło Valve na swojej platformie. Microsoft już chyba z dwa lata temu testował opcję zwrotów gier za pośrednictwem menu konsoli, ale jak na razie sprawa ucichła.
Następne na mojej liście produkcji do ogrania było Life is Strange 2. Po tej wpadce z karcianym Wiedźminem aż nie chciało mi się wydawać kolejnych 67,60 złotych, nawet pomimo tego, że zarówno pierwsza część, prequel czy darmowa produkcja z serii mi się podobały. Wszedłem z ciekawości zobaczyć ile kosztuje sam pierwszy epizod i czy bardzo przepłacę, gdy okaże się, że jednak chcę pozostałe cztery odcinki. A tam co? Obok przycisku odpowiedzialnego za kupno gry pojawiło się „Pobierz na PS4”. Trial? Szybkie googlowanie i rzeczywiście zapomniałem, że LiS 2 otrzymało trial pierwszego odcinka. Od razu pobrałem i odkryłem, że gra mi się podoba (nawet bardzo) i pewnie kupię niedługo inne odcinki.
Ale no właśnie. Trial. Może to jest rozwiązanie? A raczej jego nowocześniejsza forma, o której mówią plotki dotyczące PlayStation 5? Według przecieków, Sony ma planować opcję sprawdzenia każdej gry przed jej zakupem. Całość odbywałaby się za pomocą technologii chmury. W kilka sekund moglibyśmy włączyć dany tytuł i jakiś czas pograć by stwierdzić, czy chcemy zapłacić za pełną wersję dostępną z dysku konsoli. A może niektórzy zdecydują, że nie chce im się czekać na pobieranie, jakość jest wystarczająca i skuszą się na streaming, co będzie kolejnym krokiem do popularyzacji grania w chmurze? Pomysł, o którym się plotkuje rozwiązałby problem z niemożliwością odzyskania pieniędzy za grę. Oby to była prawda.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News