Pandemia koronaawirusa zmusiła znaczną część świata do zwolnienia tempa, przez co dzienna globalna emisja dwutlenku węgla spadła o 17% w porównaniu z poziomem z 2019 roku.
Taka redukcja jest efektem ograniczeń dotyczących transportu lądowego i przemysłu. Może ona być jedną z największych w ostatnich dziesięcioleciach, ale jej skutki nie będą zbyt długotrwałe.
Niestety, środki zapobiegawcze zostały już ograniczone, przez co globalne emisje powrócą do poziomu znanego z ubiegłych lat, a to wszystko do końca bieżącego roku. W efekcie do atmosfery ponownie trafią ogromne ilości dwutlenku węgla, który potęguje efekt cieplarniany.
Czytaj też: To porównanie pokazuje zatrważającą skalę emisji dwutlenku węgla
Autorzy nowych badań przeanalizowali blokady w 69 krajach, które odpowiadają za 97% globalnej emisji dwutlenku węgla. Zespół badawczy przyjrzał się danym z sześciu kluczowych sektorów gospodarki – w tym transportu lądowego, lotniczego, energetyki, przemysłu, działalności budynków użyteczności publicznej oraz prywatnych domostw. Dzięki temu naukowcy mogli oszacować zmiany w dziennych emisjach z każdego sektora w okresie od stycznia do kwietnia 2020 r. Następnie porównali je ze średnimi poziomami z tego samego okresu w 2019 r.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Największy spadek emisji CO2 nastąpił w wyniku zmniejszenia ruchu samochodów osobowych, ciężarowych i autobusów, co stanowi około 43% całkowitej szacowanej redukcji emisji. Redukcje w sektorze energetycznym i przemysłowym stanowiły kolejne 43% całości. Z kolei szczyt 17% dziennego spadku na całym świecie nastąpił 7 kwietnia, kiedy to Chiny, Stany Zjednoczone, Indie i większość innych krajów emitujących najwięcej dwutlenku węgla były pod wpływem lockdownu. Problem w tym, że do utrzymania globalnego ocieplenia w ryzach potrzebowalibyśmy takich ograniczeń przez wiele miesięcy a nawet lat, nie kilka tygodni.