Kilka dni przed premierą miałem okazję z bliska przyjrzeć się nowym urządzeniom Samsunga, na czele ze smartfonami Galaxy Note20. Pierwsze wrażenia były na ogół pozytywne, ale jeśli interesuje Was więcej szczegółów – zapraszam do krótkiej lektury.
Czasu niewiele, ale sprawdzamy co możemy
Lista nowości Samsunga jest tak długa, że nawet pobieżne sprawdzenie wszystkich urządzeń zajęłoby cały dzień. Dlatego też mając do wyboru dokładne sprawdzenie tylko jednego z nich lub i szybkie przeklikanie opcji każdego, wybór był oczywisty. Dlatego też poniżej znajdziecie krótki zbiór wrażeń z użytkowania smartfonów Galaxy Note20, tabletu Galaxy Tab S7+, słuchawek Galaxy Buds Live oraz zegarków Galaxy Watch3. Na Taba S7 zabrakło już czasu.
Matowe Galaxy Note20 to strzał w 10
Jeśli nosisz się z zamiarem zakupu smartfonu Galaxy Note20 – bierz wariant matowy! Zgodnie z zapowiedziami faktycznie tylko w bardzo minimalnym stopniu zbierają odciski palców, dzięki temu zwyczajnie wyglądają nieporównywalnie lepiej. Warianty błyszczące, szczególnie czarny Note20 Ultra, co zobaczycie na zdjęciach, brudzą się niemiłosiernie. Szczególnie kiedy tak jak w tym przypadku obraca się je zawzięcie w dłoniach po kilkanaście razy.
Różnice w wykonaniu nie rzucają się w oczy
Bardzo mocno zdziwiła mnie informacja o tym, że Note20 będzie miał plastikowy tylny panel i spodziewałem się dużej różnicy w wykonaniu w stosunku do wariantu Ultra. Nic z tych rzeczy. Plastik plastikiem, ale nadal czuć, że trzymamy w ręce sprzęt premium z najwyższej półki. Z tego powodu nie ma co kruszyć kopii.
Ogółem wykonanie serii Note20 stoi na wysokim poziomie. Wszystkie elementy są perfekcyjnie spasowane. Wizualnie, co tu dużo mówić – jest ładnie. A nawet bardzo choć nie ukrywam, że zakrzywiony ekran w Note20 Ultra robi nieco lepsze wrażenie. Zakrzywienie jest niewielkie, to nie są wodospady Motoroli Edge czy Mate’a 30 Pro. Dzięki temu wrażenie bezramkowości ekranu jest jeszcze większe. I choć Note20 Ultra jest cieńszy o tylko 2mm, zakrzywiony ekran daje wrażenie, jakby obudowa była o wiele cieńsza.
Rysik S-Pen faktycznie działa lepiej
Niższe opóźnienie w trakcie korzystania z rysika S-Pen faktycznie daje wrażenie bardziej zbliżone do pisania długopisem po kartce niż miało to miejsce w Galaxy Note10. Do ostatecznego osądu trzeba będzie poczekać do finalnej, testowej wersji smartfonu, bo egzemplarze przedpremierowe momentami bardzo delikatnie przycinały się w trakcie rysowania kresek. Ale taki już urok urządzeń przedpremierowych i na to trzeba przymknąć oko.
Nowy S-Pen zgodnie z zapowiedziami działa zdecydowanie lepiej. Łatwiej jest narysować prostą kreskę, a pisanie po ekranie zwyczajnie sprawia przyjemność. Nie do końca potrafiłem się dogadać z nowymi gestami, które można rysować na ekranie, ale to nie wina Note’a tylko mojego braku doświadczenia w operowaniu rysikiem. To jednak wymaga przyzwyczajenia.
Notatki wpisuje się bardzo wygodnie i zaskakująco dobrze działa zarówno rozpoznawanie pisma, jak też funkcje dodatkowe takie jak np. prostowanie tekstu.
Ekrany w Galaxy Note20 wypalają oczy i jest to komplement
Posiadaczom Samsungów z serii Note już od kilku generacji zawsze zazdrościłem jakości obrazu na wyświetlaczach i w przypadku modeli Note20 wygląda na to, że nic się w tej kwestii nie zmieni. Ekrany są zwyczajnie piękne w każdym tego słowa znaczeniu. Kąty widzenia, kolory, nasycenie braw, kontrast… Absolutnie do niczego nie można się przyczepić.
Różnice w jakości obrazu pomiędzy Notem20, a Notem20 Ultra w tak krótkim czasie nie rzuciły mi się za bardzo w oczy, a to dobrze świadczy o słabszym panelu w tańszym smartfonie. Widać za to różnice w częstotliwości odświeżania obrazu. W 120 Hz można łatwo dostrzec, że ruchome elementy na ekranie Note’a20 Ultra poruszają się zwyczajnie szybciej i bardziej dynamicznie.
Aparat w Note20 z mniejszym zoomem, ale poprawionym autofocusem. Mnie to kupuje
Niektórzy mogą powiedzieć, że Samsung zrobił krok wstecz zmniejszając maksymalny dostępny zoom hybrydowy w smartfonach Note20. Powiedzmy sobie szczerze, zarówno 50, jak i 100-krotny zoom to sztuka dla sztuki, więc to w codziennym użytkowaniu naprawdę nie robi żadnej różnicy. W zapowiedzi usłyszałem, że poprawiony został autofocus, na co narzekali użytkownicy Galaxy S20 Ultra. I faktycznie na pierwszy rzut oka ostrość ma się dobrze. Zarówno w przypadku zdjęć z bliższej, jak i dalszej odległości.
Niestety nie mogą Wam jeszcze pokazać zdjęć wykonanych aparatami Galaxy Note20, ale kilka wykonanych na szybko prób zrobiło dobre wrażenie. Obraz był szczegółowy i aparaty sprawnie radziły sobie w różnych warunkach oświetleniowych. Więcej na ten temat napiszę Wam jak tylko będę miał okazję dłuższej przetestować oba smartfony.
W przypadku aparatów warto też dodać, że różnica w ich rozmiarach jest naprawdę spora. Moduł aparatu w Note20 Ultra mocno odstaje z tyłu obudowy. Postawienie na bardzo duże ramki wokół obiektywów tylko potęguje ich rozmiary. To kwestia gustu, ale zdecydowanie wolę pójście w tym kierunku, niż w optyczne zmniejszanie aparatów jak miało to miejsce w serii Galaxy S20.
Zmiany widać gołym okiem, ale na dostrzeżenie wszystkich różnic trzeba więcej czasu
Samsungi Galaxy Note20 Ultra zrobiły na mnie dobre pierwsze wrażenie. Tego typu sprzęt powinien hipnotyzować od razu po wzięciu go do ręki i faktycznie tak się dzieje. Szczególnie w przypadku miedzianych wersji kolorystycznych. Choć ten kolor dominuje wśród wszystkich zaprezentowanych urządzeń, zdecydowanie nie chciałbym mieć miedzianego smartfonu, zegarka i słuchawek jednocześnie. Ale sam smartfon jak najbardziej. Szczególnie, że w tym wariancie tylny panel jest matowy, co jest ogromną zaletą.
Po bardzo krótki czasie spędzonym z Galaxy Note20 i Note20 Ultra nie mogę jeszcze odpowiedzieć na pytanie – czy warto? Na pewno pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne i nie rzuciły mi się w oczy żadne dyskwalifikujące wady obu modeli. Start jest bardzo pozytywny, a jak będzie dalej – zobaczymy.
Galaxy Note20:
Galaxy Note20 Ultra:
Galaxy Note20 vs Note20 Ultra:
Czytaj też: Nowe akcesoria Samsunga – Galaxy Watch3, Galaxy Buds Live oraz tablety Tab S7