Pogoń za wpasowaniem się w internetowe algorytmy wyszukiwarek przechodzi w ostatnim czasie wszelkie pojęcie. Można napisać test bez testu, albo informację bez informacji i mam wrażenie, że coraz mniej osób zaczyna to dziwić. Dzisiaj żeby pisać w Internecie nie trzeba nawet umieć… pisać.
Przez pogoń za SEO mam dość Internetu
SEO to w ogólnym ujęciu optymalizacja treści na stronie internetowej pod algorytmy wyszukiwarek, głównie Google. Czyli jest to pisanie tekstów w taki sposób, żeby przede wszystkim był on atrakcyjny dla robotów i algorytmów. Dla Czytelnika? Może, ale już nie musi. On ma tylko kliknąć.
W ten sposób dochodzimy do prawdziwie patologicznej sytuacji. Dzisiaj, aby zdobyć popularność w sieci, nie trzeba wcale umieć pisać. Dobrze, ciekawe, poprawnie. Wystarczy, że umiesz tworzyć treści pod algorytm.
Algorytm definiuje treść i tematykę wiadomości
Od zawsze wychodziłem z założenia, że to moim zadaniem jest dobór tematów do opisania. Znalezienie rzeczy ciekawych albo opisanie aktualnych wydarzeń. Przekazanie odbiorcy najnowszych i najciekawszych oraz zazwyczaj jak najbardziej aktualnych informacji. Zrobienie tego w taki sposób, aby miał on poczucie przeczytania ciekawego tekstu, który zainteresuje go pod względem tematyki, ale też samym stylem pisania.
Dzisiaj nikomu nie jest to potrzebne. Nie trzeba pisać o rzeczach ważnych i świeżych. Wystarczy, że wiesz jak sprawdzić jakie aktualnie tematy są popularne w Google Trends i napisać tekst tak, aby pojawiał się wysoko w wynikach wyszukiwania. Czy musi być faktycznie o czymś, przekazać jakąkolwiek wiedzę i ogólnie być dobrze i poprawnie napisany? W żadnym wypadku. Bo komu to potrzebne?
SEO! Wszędzie SEO! Wydarzenia ostatnich tygodni zabierają mi wiarę w Internet
Z zamiarem napisania tego tekstu chodziłem już ładny kawałek czasu. Ale to co przez ostatnie tygodnie, a nawet dni dzieje się w sieci przerosło mnie całkowicie. Punktem kulminacyjnym był miniony tydzień.
Zegarek Huawei Watch GT2 Pro miał premierę we wtorek 15 września. We wtorek egzemplarze testowe trafiły do redakcji. W środę jedna z nich już opublikowała test. Była to duża redakcja, a tymczasem inna, wcale nie mniejsza, swój test opublikowała już w sobotę. Wtedy stan naładowania akumulatora w moim egzemplarzu spadł dopiero do 80%. No ale oba testy ten temat przemilczały. Zegarek ma baterię i działa.
Inny przykład? Jeden z portali technologicznych opublikował test nowej karty graficznej z serii RTX 3080. Otwieram test, a w nim czytam, że testu nie będzie, bo tester trafił do szpitala i możemy sobie popatrzeć na filmik promujący kartę na kanale YouTube producenta. Ale test jest, jako test opublikowany, jako test się klika. I krzyczy do Czytelnika – Ha! Jesteś idiotą, ale klikaj, bo tylko to się dla nas liczy.
Nie wspominając już o tym, że w miniony weekend jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać teksty o zmianie czasu na zimowy. I dzień po dniu pojawiają się nadal. To nic, że dopiero za miesiąc, ale algorytm zdecydował. Z drugiej strony, w sklepach już można kupować znicze, a w magazynach zapewne niecierpliwie czekają choinki i bombki. Więc dlaczego nie. O zmianie czasu na letni powinniśmy przeczytać gdzieś w styczniu.
Najpierw clickbait, potem wyniki, a jakość mooooże kiedyś
Chwytliwy tytuł tekstów jest potrzebny. W końcu to on, razem z grafiką główną, jest swego rodzaju reklamą. Więc mamy clickbaitowy tytuł, potem najlepiej roznegliżowaną kobietę (bo przecież piszemy o nowej ofercie operatora, logiczne), a dalej to już może być cokolwiek. Ale to napędza ruch. To poprawia statystyki, zwiększa liczbę użytkowników serwisu. A potem dochodzimy do sytuacji, w której dominującą tematyką serwisu niegdyś technologicznego jest dekolt prowadzącej w TVP lub awantura w Dzień Dobry TVN.
Brakuje w tym wszystkim jakiegokolwiek wypośrodkowania. Bo przecież można dać i chwytliwy tytuł i dobrą grafikę, a do tego dodać dobrze napisany tekst faktycznie o czymś. To wcale nie jest wielka filozofia. Ale mam wrażenie, że niektórzy już dawno przestali sobie zawracać tym głowę.
Nie uważam, że moje teksty są idealne. Cały czas widzę w nich wiele rzeczy do poprawy. Ale staram się jak mogę pisać je w sposób ciekawy i przekazując w nich jak najwięcej istotnych informacji. Tak aby były przystępne dla każdego, niekoniecznie osób mocno zainteresowanych daną tematyką. Jeśli trzeba, nie mam problemu z przeciągnięciem publikacji testu sprzętu tylko dlatego, że nie poznałem go na tyle dobrze, aby z czystym sumieniem wyrazić swoją opinię. Póki mogę, nie chcę tego zmieniać. Ale jeśli miałbym nakaz pisania wyłącznie pod algorytm to byłby znak, że czas szukać sobie innego zajęcia.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News