Zapewne zastanawiacie się, w jaki sposób naukowcy zajmujący się pozostałościami po naszych przodkach natrafiają na różnego rodzaju artefakty.
W ramach The Conversation archeolodzy opowiedzieli o kulisach swoich działań, które mają naprawdę zróżnicowany charakter. W tym przypadku areną działań archeologów jest Belize. Naukowcy poszukują tam pozostałości po ludziach zamieszkujących te tereny ponad 1000 lat temu. Okazuje się, że w eksploracji takich miejsc szczególnie pomocni okazują się lokalni mieszkańcy.
Czytaj też: Najstarsza bitwa Europy? Archeolodzy mają nową teorię
Czytaj też: To nie koniec odkryć w Sakkarze. Archeolodzy znaleźli kolejne sarkofagi
Czytaj też: Zmiany klimatu ujawniają skarby archeologiczne, a naukowcy są zmartwieni
To właśnie z ich wsparciem możliwe jest rozpoznawanie nienaturalnie porośniętych terenów. Gabriel Wrobel za przykład podaje właśnie historię z Belize, kiedy to jeden z lokalsów zwrócił uwagę na napotkane rośliny, uznając, że dawniej musiały one porastać pole uprawne.
Archeolodzy wykorzystują nowinki technologiczne, m.in. LiDAR oraz Google Earth
W ostatnich latach dużą popularność zyskała tzw. teledetekcja, która opiera się na cyfryzacji. Skany o wysokiej rozdzielczości, wykorzystujące np. lasery bądź trójwymiarowe zdjęcia, umożliwiają wykrycie nawet niewidocznych dla ludzkiego oka zmian powierzchni. Prym wiedzie w tej kwestii technologia LiDAR, choć coraz częściej wykorzystuje się również Google Earth.