Po bardzo dobrej produkcji jaką był Tyler Rake: Ocalenie, Netflix i bracia Russo dają nam kolejny świetny film akcji. Nie jest to jednak „pusta” rozrywka dla lubiących wrażenia, a mocne kino, które pozostaje w pamięci na długo.
Mosul to surowy, intensywny film z wyrazistymi bohaterami
Akcyjniaki to specyficzny gatunek, któremu Hollywood narzuciło pewne standardy. Teraz powoli nie wyobrażamy sobie tego typu filmu bez masy kaskaderskich popisów, spektakularnych walk czy trwającej długimi minutami wymiany ognia. Akcja ma być cały czas, aż widz zostanie wbity w fotel. Najczęściej też w rolach głównych dostajemy tego stereotypowego, białego bohatera, który ma wszystkich zbawić. I nie twierdzę, że takie filmy nie są dobre, ale są schematyczne, a my od czasu do czasu potrzebujemy czegoś świeżego. Nawet dobrze przeze mnie oceniany Tyler Ryke nie ustrzegł się przed powielaniem tych schematów. Jednak Mosul to zupełnie inna bajka, co znacznie działa na korzyść produkcji.
Przede wszystkim mamy tu do czynienia z historią irackiej grupy SWAT, przed którymi stoi trudne zadanie. W ostatniej chwili do zgranego zespołu dołącza nowy członek – Kawa i właściwie całość obserwujemy jakby z jego perspektywy, co jest świetnym zagraniem. Poznajemy poszczególnych bohaterów i charakter wykonywanych zadań. Razem z nim czujemy frustrację, bo właściwie nic nie wiemy o czekającej SWAT misji, jednak te uczucie szybko znika zastąpione przez zrozumienie i ogromną ciekawość. Chcemy po prostu dowiedzieć się, w jaki sposób ta historia się skończy. Całość zdecydowanie podbudowuje postać Kawy, zmiana jaka w nim następuje pod wpływem wydarzeń jest bardzo wiarygodna.
Znakomita obsada to główny plus filmu
Adam Bessa wcielający się w Kawę zwraca na siebie uwagę. To nowicjusz, jednak chyba dzięki temu jego rola wypada przekonująco. Pozostali członkowie zespołu również spisują się świetnie, choć i tak bledną, gdy na ekranie pojawia się wcielający się w Jesema Suhail Dabbach. To on sprawia, że Mosul tak porusza i emocjonuje. To siny, inspirujący przywódca, a od jego oczu czasem wprost ciężko oderwać wzrok. Są sceny, w których bezlitośnie eliminuje spotkanych wrogów i kolejne, w których odkrywamy jak wielkie ma serce, gdy dba o nawodnienie swoich żołnierzy.
Ta postać jest skonstruowana i zagrana znakomicie. Pokazuje nam, że żaden człowiek nie jest czarno-biały. W podobnych filmach rzadko spotykamy się z taką złożonością i warto o tym pamiętać. Myślę, że tego występu jeszcze długo nie zapomnę. Postacie są przekonujące i można złapać się na tym, że zapominamy, iż oglądamy jedynie wyreżyserowany spektakl na podstawie prawdziwej historii, a nie dokument. Oczywiście, Mosul to połączenie realnych wydarzeń i pomysłów twórców, jednak zrobione jest to w bardzo zrównoważony sposób, co się ceni.
Czytaj też: Recenzja filmu Pan Jangle i świąteczna podróż
Czytaj też: Erotica 2022 – recenzja pierwszego polskiego filmu Netfliksa
Czytaj też: Recenzja filmu Kronika Świąteczna 2
Mosul to dopracowany, porywający film
Choć za kamerą stanął Matthew Michael Carnahan, to przede wszystkim historia o Iraku, z irackimi aktorami mówiącymi po arabsku. Nie mamy tu do czynienia z grupą białych wybawców, którzy najczęściej pojawiają się w filmach o tej tematyce. Cieszę się, że twórcy nie poszli w tę stronę. Mosul opowiada nam o ludziach, którzy walczą o swoją ojczyznę chcąc pośród tego rozlewu krwi zaprowadzić choć odrobinę pokoju. Oni może już nie pamiętają, jak to jest żyć bez wiszącego nad nimi cienia wojny, ale są na tyle odważni, by uwierzyć, że kiedyś może się to wydarzyć.
Mosul ma wiele mocnych, dramatycznych scen, które zyskują na znaczeniu dzięki powściągliwemu podejściu do wszelkich sekwencji akcji. Nie uświadczymy tu przesady, intensywnych strzelanin i tym podobnych rzeczy. Skupiamy się tutaj na bohaterach i na zrozumieniu, co tak naprawdę oznacza życie w ciągłym strachu i wściekłości. Widzimy też jak wiele trzeba poświęcić, by odbudować swój świat.
Zdecydowanie polecam Wam obejrzeć ten film. Od dawna Netflix nie dał nam tak udanego kina akcji, które emocjonuje, porusza i sprawia, że bohaterowie i ich losy naprawdę nas obchodzą. Niesie też ze sobą ważne przesłanie, a to w podobnych produkcjach ostatnio jest rzadko spotykane.