Niepozorne, klasyczne wręcz i reklamowane Photoshopem bezprzewodowe słuchawki Tronsmart Apollo Q10 wpadły do nas prosto z Dalekiego Wschodu i zadały nam jedno pytanie – „czy jesteśmy warte swojej ceny?” Na to właśnie poniżej odpowiadamy.
Pudełko i dołączone wyposażenie
Chociaż firma Tronsmart trąci nieco na pierwszy rzut oka chińszczyzną, to samo pudełko nie wywołuje u nas chęci zamówienia jakiegoś orientalnego dania. Wręcz przeciwnie – sprawia wrażenie czegoś prosto od tych „zachodnich producentów”. Przyjemny dla oka karton przedstawia to, co najważniejsze, czyli wygląd słuchawek i ich najważniejsze cechy na tyle.
Wewnątrz pudełko skrywa dobrze zabezpieczone w plastikowe etui słuchawki, poliuretanowy woreczek na sznureczku do transportu, instrukcję obsługi, kartę gwarancyjną i przewód USB-C do ładowania.
Czytaj też: Test Mu6 Ring, czyli sportowych słuchawek otwartych
Specyfikacja Apollo Q10
- Ogólne
- Waga: 225 gramów
- Konstrukcja składana
- Panel dotykowy
- Kolor: Czarny
- Łączność: Bluetooth 5.0
- Zasięg: do 15 metrów
- Bateria: 1200 mAh o wytrzymałości do 100 godzin
- Tryb ANC
- Wsparcie aplikacji
- Przetworniki dynamiczne
- Impedancja: 32 Ohm
- Pasmo przenoszenia 20-20000 Hz
Budowa, materiały i wykonanie
Jak już wspomniałem na wstępie, Tronsmart Apollo Q10 nie wyglądają tak, jakby urwały się z choinki. Czerń z nielicznymi srebrnymi akcentami tylko podkreśla ich tradycyjny i wręcz minimalistyczny charakter, którego dopełnia ogólny projekt słuchawek. Ten łączy w sobie matowe tworzywo sztuczne w twardym wydaniu na muszlach i widełkach, ale też bardziej elastycznym w przypadku pałąka, które z zewnątrz przecina palcujący się, ale na szczęście niełapiący zadrapań plastik wykończony „na połysk” i zwieńczony nazwą producenta.
Same w sobie Apollo Q10 sprowadzają się do tradycyjnego połączenia muszli ze skórzanymi nausznikami i pałąka, zapewniając możliwość nie tylko regulacji rozstawu tych pierwszych, ale też ich złożenia „do środka” i obrócenia o 90 stopni. Samo dostosowywanie nauszników do naszej głowy jest też realizowane poprzez regulację wychylenia muszli góra-dół, a poszczególne mechanizmy nie sprawiają wrażenia lichych i z pewnością nie zaskoczą Was np. przypadkowo składającymi się muszlami.
Apollo Q10 mogą się więc podobać, bo choć są na wskroś „zwyczajne”, mają w sobie ten elegancki, a więc na wskroś pożądany sznyt poza domem – przynajmniej moim zdaniem. Zwłaszcza że ten model powstał właśnie z myślą głównie o wojażach poza domem, na co wskazuje interfejs zorientowany na mobilność. Całe to centrum dowodzenia zlokalizowano na prawej muszli, a dokładniej mówiąc, tuż pod widełkami, gdzie znajdziemy przycisk on/off, diodę informacyjną i port USB-C do ładowania, podczas gdy na boku znajdziemy przycisk do asystenta głosowego i dziurkę głównego mikrofonu, ale to nie wszystko.
Wykończona na płasko powierzchnia muszli z logo producenta jest nie tylko dodatkiem wizualnym, ale też pełni funkcję dotykowego panelu sterowania. Resztę dopełnia połączenie pianki memory i sztucznej skóry na nausznikach oraz pałąku, a jak do pierwszego nie można mieć zastrzeżeń, to w przypadku pałąku pianki jest na tyle mało, że chwycenie mocniej za tamtejszą skórę od razu pozwoli nam wyczuć przechodzące wewnątrz przewody. Nieco może denerwować też migająca co kilka sekund dioda po połączeniu i obecność połyskującego tworzywa na górze, ale z ogólną jakością wykonania i materiałów źle zdecydowanie nie jest.
Ergonomia i funkcje
Daleko zakrojona regulacja muszli w połączeniu z odpowiednim naciskiem pałąka i przyjemną wagą rzędu 225-gramów zapewnia stabilność słuchawek na głowie, na którą trudno narzekać. Narzekać jednak można na to, jak szybko ucho męczy się podczas korzystania z Apollo Q10, bo przynajmniej w moim przypadku wystarczyło kilkanaście minut, żebym zaczął odczuwać drobny dyskomfort przez temperaturę wewnątrz. Nie można było jednak spodziewać się czegoś innego przy ściśle przylegającej do skóry piance memory, która okala dokładnie nasze uszy.
Ta już sama w sobie gwarantuje dobre wygłuszenie pasywne od dźwięków z otoczenia, co jest nieco zaskakujące przez obecność otworów dyfuzyjnych na rogach muszli, które otwierają je na dźwięki z zewnątrz. Nie jest to jednak aż tak odczuwalne, jak w przypadku Audictus Conqueror, co pozytywnie wpływa na skuteczność ANC, które świetnie radzi sobie z głośnymi wentylatorami, klimatyzacją, stukaniem klawiatury membranowej, czy lekkimi podmuchami wiatru. Z głośniejszymi dźwiękami radzą sobie już znacznie gorzej, a z ciekawostek warto zaznaczyć, że dźwięk z zewnątrz mikrofony zbierają zapewne przez siateczki w górnej części muszli. Więcej o samym ANC przeczytacie tutaj.
Sama łączność Bluetooth jest z kolei stabilna i zapewnia ponadprzeciętny zasięg przy braku zauważalnych opóźnień na poziomie dźwięk-film. Sprawa podobnie ma się z intuicyjnym sterowaniem ukrytym w panelu dotykowym, na którego responsywność nie można narzekać. Co ważne, poszczególne gesty można podmienić w sprawnie działającej aplikacji towarzyszącej, gdzie możemy też wybrać najbardziej odpowiednie dla nas ustawienie equalizera, podejrzeć baterię, czy zmieniać tryby działania Apollo Q10. Te oferują tryb zwyczajny, ANC oraz Sorround, czyli otoczenia, w którym zauważalnie podbija hałas otoczenia.
Możliwość aktywacji ANC bez podłączonego telefonu zachwyciła mnie bez reszty, jak zresztą mikrofon, który wedle moich rozmówców zapewniał wyższą jakość głosu względem tego wbudowanego w smartfon ze średniej półki.
Czytaj też: Test Oppo Enco X. Miodne połączenie ze szczyptą dziegciu
Bateria Apollo Q10, czyli o energię się nie martwcie
Mocną stroną modelu jest też sama bateria, której 1200 mAh pojemności nasycimy w trzy godziny, a tyle samo czasu odsłuchu po kompletnym wyczerpaniu zapewnimy sobie po 10-minutowym ładowaniu. Innymi słowy, trzeba naprawdę się postarać, żeby mieć problem z wyczerpaną baterią w Apollo Q10, która po jednym ładowaniu wytrzyma do stu godzin odsłuchu.
Oczywiście to zależy od tego, jak głośno słuchamy, czego słuchamy, gdzie słuchamy i czy aktywujemy przy okazji ANC, ale w czasie trwania tego testu przez dwa tygodnie, nie udało mi się spaść poziomem naładowania nawet poniżej 50%. Zdarzało mi się korzystać z nich nie tylko podczas słuchania muzyki, ale tez po prostu dla samego ANC.
Jakość dźwięku Apollo Q10
Jeśli idzie o to, jak ten model sprawdza się w tym, co najważniejsze, czyli odtwarzaniu muzyki, to mogę mieć pewność, że większość z Was się nie zawiedzie. Jak na bezprzewodowe słuchawki za 300 zł w polskich sklepach i 200 zł na Aliexpress, Apollo Q10 brzmią wręcz zachwycająco nawet na najwyższym poziomie głośności, choć ogłuszającego poziomu lepiej nie oczekujcie, jak zresztą jakości Hi-Fi.
Do ciepłego, dynamicznego brzmienia trudno jednak się przyczepić, a zwłaszcza że sprawdzi się ono w praktycznie każdym gatunku muzycznym, gdzie tony niskie mają coś do powiedzenia.
Test Tronsmart Apollo Q10 – podsumowanie
Cierpliwi Tronsmart Apollo Q10 kupią już za około 200 złotych, więc jest to cena, za którą trudno oczekiwać solidnych i przepełnionych możliwościami słuchawek, a jednak ten model taki właśnie jest. Oferuje przyzwoite wykonanie, ciekawy design, bezprzewodowy tryb pracy, bardzo wytrzymałą baterię, skuteczne wygłuszanie hałasu z otoczenia, dotykowe sterowanie funkcjami i dobre brzmienie, jak na swoją cenę.
Jak tu więc Q10 Apollo nie polecić? Zwłaszcza że w dniu publikacji tego testu trwa wielka promocja, która skończy się 5 maja tego roku. W jej ramach kupicie Q10 Apollo na Amazon.it w cenie 41,99, a nie 59,99 euro, czyli niczym zamawiając z Aliexpress.