Co jakiś czas pojawiają się doniesienia o rzekomych problemach z płodnością współczesnych mężczyzn oraz spadającej liczbie plemników. Artykuł opublikowany na łamach Human Fertility sugeruje jednak, że tego typu historie należy traktować z dużym dystansem.
Można przypuszczać, że cała historia opiera się na analizach z 2017 r., które wykazały, że średnie stężenie plemników u mężczyzn z krajów rozwiniętych spadło o prawie 60 procent od 1973 r. Gdyby ten trend się utrzymywał, to niektóre obszary naszej planety miałyby się rzekomo zmagać z brakiem plemników już w 2045 roku.
Czytaj też: Wyniki testów IQ ciągle rosną, ale czy ludzkość staje się mądrzejsza?
W nowym badaniu na ten temat zespół naukowców z Uniwersytetu Harvarda, Uniwersytetu Columbia i Uniwersytetu w Adelajdzie przyjrzał się jeszcze raz danym wykorzystanym w analizach z 2017 roku i przedstawił nową ich interpretację. Wynika z niej, że liczba plemników ma bardzo wysoką zmienność o naturalnym podłożu i nie jest do końca jasne, jaka wartość jest optymalna dla ludzkiego organizmu. Można więc założyć, że liczba plemników niekoniecznie jest wskaźnikiem wysokiej płodności.
W większości przypadków mówi się o wartościach rzędu 15-250 milionów plemników na mililitr nasienia, podczas gdy rezultaty niższe od 15 milionów są uznawane za niezadowalające. Nie ma jednak dowodów na to, że płodność jest proporcjonalnie związana z ilością plemników. Co więcej, kiedy ilość spermy osiągnie pewien próg, płodność spada, co może wręcz obniżać szanse na udaną reprodukcję.
Kryzys płodności wcale nie musi być realny, a jego wizja może być następstwem błędnej interpretacji danych
Poza tym, na ostateczne wyniki może mieć wpływ szereg czynników, takich jak noszenie ciasnych spodni, branie gorących kąpieli, przebycie chorób, a nawet pora roku, w której wykonywane są badania. W związku z tym, jednorazowy pomiar ilości spermy jest dość niewiarygodnym wskaźnikiem płodności obejmującej całe życie. Istnieje nawet możliwość, że analizy przeprowadzone w 1973 roku były błędne i gdyby wykonać je ponownie – z użyciem nowych, dokładniejszych technik – to rezultaty okazałby się zupełnie inne.
Czytaj też: Komórki jajowe mogą decydować o tym, czy dojdzie do zapłodnienia
Innym powodem, w kontekście którego możemy podważyć przytoczoną hipotezę, jest fakt, iż badania z lat 70. skupiały się na dość wąskiej grupie nacji. Dokładniej rzecz biorąc, miejsca takie jak Europa, Ameryka Północna i Kanada były statystycznie nadreprezentowane. W efekcie powstała narracja, iż kraje zachodu doświadczają problemów, podczas gdy inne państwa miały być na nie narażone w mniejszym stopniu.