Roccat Kone Pure Ultra, to na tyle ciekawa mysz, że próżno jej szukać nawet na stronie internetowej producenta. Niezbyt dobrze to o nim świadczy przez obecność tego modelu na rynku od kilku miesięcy, ale tam, dziś nie recenzujemy samej firmy, a testujemy mysz Roccat Kone Pure Ultra w wersji białej.
Pudełko i dołączone wyposażenie
Karton, w którym trafia do nas Roccat Kone Pure Ultra, przedstawia to, co najważniejsze, czyli zbliżony do rzeczywistego rozmiaru myszy render na przodzie, szereg informacji na lewym boku i to, co w tym modelu jest najważniejsze z tyłu. Wewnątrz na imponujące akcesoria nie liczcie, bo w grę oprócz samej myszy w plastikowej osłonce znajdziemy tylko instrukcję obsługi. Oszczędze Wam jednak lektury – wpinacie mysz do komputera po USB i voila, działa.
Czytaj też: Test Logitech M720 Triathlon, czyli myszki stricte do pracy
Najważniejsze cechy
- Sensor optyczny Owl-Eye
- Czułość na 5 poziomach od 50 do 16000 DPI (przeskoki co 50 jednostek)
- Waga: 66 gramów
- Wymiary: 115 x 70 x 39 mm
- Materiał: matowe tworzywo sztuczne
- Przełączniki o wytrzymałości 50 mln kliknięć pod przyciskami
- Liczba przycisków: 6 + rolka
- Interfejs: USB za pośrednictwem 180-centymetrowego przewodu w gumowej osłonie
- Odświeżanie USB: 125, 250, 500 i 1000 Hz
- Podświetlenie: wyłącznie na grzbiecie
- Dedykowane oprogramowanie Swarm
- Gwarancja: 2 lata
Design, materiały i wykonanie
Skrojony specjalnie pod praworęcznych użytkowników Roccat Kone Pure Ultra jest modelem chwalącym się niską, bo około 66 gramową wagą bez przewodu, którą uzyskał przy pełnej, niepodziurkowanej obudowie. To jedna z głównych zalet tej myszki, która łączy się bezpośrednio ze świetnym w dotyku matowym wykończeniem z domieszką gumy. Jej czteroczęściowa obudowa spodoba się zwłaszcza tym, którzy lubią czuć wsparcie dłoni na myszy. Roccat osiągnął to w Kone Pure Ultra za sprawą głębokiego wyżłobienia na kciuk oraz podobnie zaprojektowanego prawego panelu bocznego na mały i serdeczny palec.
Zamiast postawić na okazalszą długość, czy wyższy grzbiet w tylnej sekcji, Roccat w tym modelu poszedł w dosyć krótką obudowę o bardzo elipsowatym kształcie i wielu obłych krawędziach. Chociaż osobiście za tego typu podejściem nie przepadam, to przygoda z Kone Pure Ultra finalnie wpadła pozytywnie, zmuszając mnie, jako właściciela sporych dłoni, do zastosowania chwytu typu palm przy układzie palców 1+2+2. Po kilku godzinach przyzwyczajania się szybko z tym gryzoniem się polubiłem i tak naprawdę finalnie nie mógłbym powiedzieć o nim złego słowa pod kątem samej fizyczności.
Interesująco wyglądająca w wersji białej obudowa zapewniająca solidny chwyt, oddzielone od siebie boczne przyciski idealnie nad kciukiem, łatwy dostęp do rolki i w razie potrzeby dwóch dodatkowych przycisków nad nią, to coś, co trzeba docenić. Sprawa ma się podobnie na spodzie myszki, gdzie o płynność ślizgu dba zestaw trzech ślizgaczy. Dwa z nich są ogromne o obejmują znaczny fragment dolnej i górnej podstawy, a trzeci otacza sensor na samym środku. Wszystkie posiadają gładziutką powierzchnię i zaokrąglone krawędzie, co w połączeniu z niską wagą sprawdza się wyśmienicie zwłaszcza przy dynamicznych ruchach.
Całość dopełnia cienki przewód USB w gumowej osłonie, który może i jest giętki, a na dodatek łatwo układa się w mouse bungee, czy na samym blacie. Jednak zanim osiągnie takie właściwości, musicie nim trochę „popracować”, więc innymi słowy, sugeruje porozciągać i pognieść go tuż po rozpakowaniu.
Test przycisków
Kone Pure Ultra ma do zaoferowania aż sześć przycisków i rolkę, co wyróżnia się na tyle innych modeli tym jednym właśnie przyciskiem nad scrollem. Tam znalazła się specjalnie dedykowana zmianom DPI para, działająca bez rewelacji, ale przynajmniej się nie zacina. Znacznie lepiej sprawa ma się przy tych bocznych przyciskach, gdzie ewidentnie użyto przełączników z wyższej półki, zapewniających zero-jedynkową drogę pracy przy głośnym, twardym charakterze kliku.
Część tego charakteru odnajdziemy w głównych przyciskach, ale niestety Roccat nie zdradził tego, co dokładnie pod nimi siedzi. Tamtejsze przełączniki mają jednak ponoć wytrzymywać sporo, bo aż 50 milionów aktywacji. Nie jest to więc coś z niskiej półki, co zdecydowanie mogę potwierdzić po testach przez połączenie wysokiej responsywności, dobrze wyważonej miękkości i twardości kliku oraz stosunkowo niskiej głośności. Wystawiając im ocenę wahałbym się między 7, a 7.5 na 10. Tak samo zresztą oceniłbym dosyć cichą rolkę z wyczuwalnym, charakterystycznymi przeskokami na łożysku, ale nieco zbyt częstymi.
Oprogramowanie Swarm
Kone Pure Ultra korzysta z tradycyjnego dla Roccata HUBu, gdzie znajdziemy wszystkie najważniejsze opcje i jeszcze coś ekstra. Nie zabrakło profilów do zapisania w pamięci myszki, menadżera makr z rozbudowanymi przypisaniami zależnie od gier, pięciu predefiniowanych poziomów DPI, szybkości rolki, szybkości dwukrotnego kliknięcia i kursora w Windowsie, co odpowiada rzecz jasna systemowym ustawieniom.
Czytaj też: Test ROG Gladius III z wymiennymi przełącznikami. Mysz na dekady?
Obok nich możemy dostosować mysz pod kątem przypisać przysłów z całej masy opcji, wybrać efekt podświetlenia i zabawić się tymi bardziej zaawansowanymi ustawieniami. Mowa o możliwości aktywacji opcji zero debounce, dostosowania parametru LOD z kalibracją specjalnie dla naszej podkładki, czy sprawdzeniu w prostym teście, czy aby na pewno wybraliśmy dobry poziom czułości.
Podświetlenie Kone Pure Ultra
Jeśli zależy Wam na rozświetleniu stanowiska, to nie macie czego tutaj szukać. Wprawdzie Kone Pure Ultra posiada aż za bardzo jasną diodę RGB, ale ta znajduje się tylko pod logiem producenta na grzbiecie. Obok opcji trybu stałego, migotania, oddychania, bicia serca i płynnego przejścia znajdziemy też autorski system Roccat AIMO, pozwalający spiąć ze sobą podświetlenie innych produktów tego producenta. Zależnie od wyboru mamy możliwość wyboru motywu, koloru i szybkości efektu, ale wybór jasności zawsze wchodzi w grę.
Test sensora Owl-Eye
W myszce Kone Pure Ultra znajdziemy autorski sensor optyczny Roccata w postaci Owl-Eye, którego czułość może wynieść od 50 do 16000 DPI z przeskokami co 50 jednostek. Po przeprowadzeniu kalibracji na materiałowej podkładce (LOD wyniósł ~1,6 mm) testy wypadły następująco:
Niestety nie są to wyniki korzystne dla modelu, a sam muszę dorzucić do nich swoje trzy grosze, przyznając, że po przejściu na Kone Pure Ultra z myszki o najlepszym sensorze PixArt na ten moment (PMW3389) różnica w precyzji była odczuwalna.
Nic jednak dziwnego, jako że model nie utrzymuje stałych 1000 Hz odświeżania (wedle jednego programu), wykazuje się smoothingiem i gubi się nieco, co pokazuje niebiesko-czerwony wykres. Poniżej z kolei możecie podejrzeć skuteczność Owl-Eye zależnie od poziomu czułości pod kątem interpolacji oraz jitteringu wysokiej częstotliwości. Oba zjawiska dawały się we znaki już na poziomie 3200 DPI, a pierwsze przejawy spadku czułości da się odnotować już na poziomie 1600 DPI.
Na plus można zaliczyć tylko stosunkowo niski LOD, brak wyczuwalnej predykcji oraz wysokie prędkości maksymalne.
Test Roccat Kone Pure Ultra – podsumowanie
Obecnie Kone Pure Ultra kosztuje 289 złotych i mogę z całą pewnością powiedzieć, że to za dużo o stówkę, jeśli szukacie dobrze wyważonej pod kątem możliwości myszki i o jakieś 50 zł, jeśli zależy Wam na wyglądzie, dodatkowym przycisku oraz świetnym wykonaniu. Największym problemem w tym modelu jest bowiem sama precyzja, której niski poziom zaskoczył mnie na starcie, jako że przy innych testach modeli z Owl-Eye nie zauważyłem aż tak dużego problemu.
Czytaj też: Test myszki Steelseries Prime, czyli lekkiego i interesującego modelu
Finalnie więc model Kone Pure Ultra Roccata, to po prostu ładnie wyglądająca i świetnie wykonana, przyjemna mysz z nieco rozszerzonymi możliwościami o niskiej wadze. Zapewnia nie tylko duży poziom wygody, ale też idealną bryłę dla chwytu palm przy wielkich dłoniach i claw przy tych mniejszych. Cierniem u jej boku jest jednak sam sensor, spisujący się podobnie do tych z segmentu 100/150 zł.