Powszechnie uznaje się, że dinozaury zniknęły 66 milionów lat temu na skutek uderzenia asteroidy. Nie ma w tym nic nieprawdziwego, ale badania opublikowane na łamach Nature Communications sugerują, że duże dinozaury i bez tego kataklizmu były narażone na wyginięcie.
Naukowcy przypuszczają bowiem, iż kryzys w istnieniu ówczesnej fauny i flory był wywołany kilkoma różnymi czynnikami. Wymienia się wśród nich między innymi podniesienie poziomu mórz i oceanów, ochłodzenie klimatu i zwiększoną aktywność wulkaniczną. Nowe analizy to potwierdzają, sugerując, jakoby nielotne dinozaury zmierzały ku wyginięciu już na długo przed uderzeniem kosmicznej skały w obszar dzisiejszego Jukatanu.
Czytaj też: Rogaty dinozaur jest najstarszym przedstawicielem swojej rodziny
Szczególnie zaskakującym wnioskiem płynącym z badań wydaje się ten sugerujący, że spadek średnich temperatur zachwiał podziałem płciowym u dinozaurów. Zwierzęta te, podobnie jak współczesne krokodyle czy żółwie, były najprawdopodobniej podatne na wahania temperatur, które warunkowały u nich płeć potomstwa. Oznacza to, iż globalne ochłodzenie mogło wywołać u tych gadów sprzed milionów lat zachwianie w stosunku samic do samców.
Nowe badania sugerują, że dinozaury były w kryzysie już na długo przed uderzeniem słynnej asteroidy
Bez wątpienia ten spadek temperatur był główną siłą napędową kryzysu, który dotknął dinozaury oraz inne ówczesne zwierzęta. Naukowcy odnotowali, że spadek różnorodności biologicznej wśród nielotnych dinozaurów rozpoczął się około 76 milionów lat temu. Jedna z hipotez zakłada, iż starsze ewolucyjnie gatunki zaczęły wtedy znikać z powierzchni Ziemi, ponieważ brakowało im przystosowania do zmieniających się warunków środowiskowych. Asteroida, która uderzyła w naszą planetę 10 milionów lat później, mogła jedynie dokończyć dzieła zniszczenia.
Czytaj też: Przeciwstawne kciuki w erze dinozaurów? Poznajcie „małpodaktyla”
Jeśli chodzi o inne czynniki wskazywane przez autorów badania, to warto wymienić przewagę hadrozaurów nad innymi roślinożercami. Ich zęby były bowiem lepiej przystosowane do przetwarzania bardziej zróżnicowanej żywności, podczas gdy inne, bardziej wyspecjalizowane gatunki, musiały się ograniczać do pojedynczych gatunków roślin. Biorąc pod uwagę szereg zależności w łańcuchu pokarmowym, nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której zniknięcie roślinożerców zachwiało również kondycją polujących na nie drapieżników.