Przed sześcioma laty japońska firma telekomunikacyjna KDDI rozpoczęła prace nad tym, co właśnie stało się oficjalnie pierwszym na świecie systemem integrującym drony operujące w odmiennych domenach. Mowa o owocu projektu FIFISH + KDDI, w którym pomagała jej firma Qysea oraz Prodrone, czyli kolejno producent dronów latających i pływających
System FIFISH + KDDI jako pierwszy łączy drony operujące w dwóch odmiennych domenach. Jak i po co?
Chociaż z pozoru połączenie podwodnego drona z latającym nie ma większego sensu, to w praktyce taka hybryda ma ogromny potencjał. Ten drugi może bowiem dostarczać pierwszego bezpośrednio nad miejsce nurkowania i pozostać na powierzchni, aby pełnić funkcję węzła sygnału między dronem podwodnym, a operatorem. Rozwiązuje to ogromny problem komunikacji, którego powoduje po prostu woda, uniemożliwiając wydajną komunikację z nurkującym w odmętach dronem.
Tak też pierwszy tego typu system na świecie wykorzystuje heksakopter Prodrone, pod którym zawieszono klatkę z podwodnym dronem Fifish Pro V6 Plus. W praktyce jego działanie obejmuje dolecenie z brzegu tuż nad miejsce docelowe, wylądowanie na tafli wody i utrzymanie się na niej za sprawą pływaków. Wtedy do akcji wchodzi dron podwodny z opcjonalnym chwytakiem, który jest wyposażony w kamerę 4K i reflektory LED o łącznej mocy 6000 lumenów. Może nurkować na maksymalną głębokość 150 metrów.
Czytaj też: Startuje jak helikopter, a lata jak samolot. Oto dron Dragonfish od Autel Robotics
Zasięg drona podwodnego ogranicza tylko długi przewód rozwijany ze szpuli na powierzchni, która odpowiada również za sprawne wyciągnięcie drona z głębin za sprawą dodatku wyciągarki elektrycznej. Takie połączenie można wykorzystać w inspekcji, konserwacji i naprawy konstrukcji morskich (np. turbin), czy w badaniach naukowych, inspekcjach kadłubów oraz misjach poszukiwawczych i ratowniczych.