Irańska Agencja Energii Atomowej padła ofiarą ataku hakerskiego, który doprowadził do rzekomego wycieku tysięcy e-maili. Dokładny przebieg tej sytuacji jest jednak różny w zależności od źródeł informacji.
Hakerzy mieli włamać się na serwer mailowy należący do jednej z filii agencji. W ten sposób uzyskali dostęp do 324 skrzynek pocztowych i wykradli ponad 100 000 maili o łącznej objętości około 50 GB danych.
Czytaj też: Atak na TikToka. Hakerzy twierdzą jedno, a firma drugie
Z kolei Irańska Agencja Energii Atomowej twierdzi, że za atakiem stał ktoś z zagranicy. Skala działań miałaby być jednak znacznie mniejsza, ponieważ – przynajmniej według irańskiego rządu – chodziło jedynie o rozgłos medialny, podczas gdy w rzeczywistości nie zostały wykradzione żadne wrażliwe dane.
Za atakiem hakerskim na Irańską Agencję Energii Atomowej stała rzekomo grupa Black Reward
Jak na razie do ataku przyznała się grupa hakerska Black Reward, która twierdzi, że dokonała tego, aby okazać wsparcie dla uczestników protestów toczących Iran od ponad miesiąca. Punktem zapalnym dla tamtejszej sytuacji była śmierć Mahsy Amini pobitej przez policję religijną za nieprzestrzeganie zasad ubioru.
Czytaj też: Izrael opisał wykorzystanie F-35 przeciwko irańskim dronom. Była to pierwsza taka operacja
Grupa miała nawet zagrozić udostępnieniem danych w sieci, jeśli władze Iranu nie uwolnią więźniów politycznych i innych osób aresztowanych podczas protestów. Hakerzy dodają, iż wśród wykradzionych plików znalazły się między innymi dokumenty poświęcone zarządzaniu i harmonogramom operacyjnym różnych części elektrowni Bushehr, paszporty oraz wizy pracujących tam irańskich i rosyjskich specjalistów, a nawet kontrakty i umowy dotyczące rozwoju atomu w Iranie.