Ile to naczytaliśmy się już, że przygotowanie jedzenia w mikrofali nie należy do najzdrowszych technik, ale co w takim razie będą miały do powiedzenia drony na froncie, jeśli wjedzie tam najnowsza broń armii USA? W ramach projektu IFPC, a więc tego o szeroko zakrojonej strategii walki z bezzałogowymi systemami powietrznymi te mogą zostać przysmażone przez mikrofale o ogromnej mocy.
Czytaj też: Pojawiła się nowa oś czasu dotycząca przeszłych bombardowań Ziemi
Mikrofale to niewidzialna forma promieniowania elektromagnetycznego, do której przyzwyczailiśmy się w ciągu ostatnich dekad. Jednak niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie wsadził do mikrofali czegoś, co znaleźć się tam nie powinno i nie mówię tutaj nawet o jedzeniu z wysoką zawartością wody, a np. sztućca ze zdobieniami z metali szlachetnych. Wtedy to w środku mogliśmy zobaczyć, jak bardzo inwazyjne są te fale.
Dla dronów mogą okazać się jeszcze bardziej zabójcze, bo odpowiednio podkręcone może albo zakłócać, albo po prostu niszczyć sprzęt elektroniczny. Chociaż Pentagon eksperymentował z tego rodzaju bronią wcześniej, to dopiero teraz sprawia wrażenie naprawdę użytecznej, bo z łatwością mogłaby sobie poradzić nie z jednym, a całym rojem dronów.
Cala broń sprowadzałaby się oczywiście głównie do źródła, a dokładniej mówiąc anteny, która „atakowałaby” promieniowaniem skrawki nieba, smażąc wszystko na drodze i nie robiłaby sobie niczego z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi. Po odparciu ataku dronów nic nie stałoby też na przeszkodzie, aby wycelować anteną w pojazdy i piechotę w celu zniszczenia podsystemów, którymi się posługują. Prototyp tej broni powinien być gotowy do 2022 roku i jeśli sprawdzi się świetnie, to armia USA rozwinie go w kierunku jednostek do obrony powietrznej.
Czytaj też: Jak wygląda gotowości logistyczna marynarki wojennej USA?
Źródło: Popular Mechanics