W sierpniu ubiegłego roku przedstawiciele Unii Europejskiej podpisali umowę z firmą AstraZeneca. Dokument obejmował zamówienie 300 milionów dawek z opcją dokupienia kolejnych 100 milionów.
Od tamtego czasu sytuacja się zmieniła, a AstraZeneca poinformowała o problemach produkcyjnych na terenie zakładów w Holandii i Belgii. Pascal Soriot, dyrektor generalny firmy, przyznał w niedawnym wywiadzie, iż produkcja opóźniła się na tyle, że znajduje się obecnie na etapie, który chciano osiągnąć 2 miesiące wcześniej.
Czytaj też: Skuteczność szczepionki na koronawirusa jest nawet wyższa niż się spodziewano
Czytaj też: Mutacja koronawirusa z RPA jest już w Wielkiej Brytanii. Wykryto niemal 80 przypadków
Czytaj też: BioNTech stworzyła przełomową szczepionkę, ale nie na koronawirusa
I choć szczepionka na koronawirusa od AstraZeneca nie została jeszcze zatwierdzona przez Europejską Agencję Leków, to najprawdopodobniej stanie się to pod koniec stycznia. Unia Europejska zakładała, że – w razie pozytywnego rozpatrzenia wniosku przez EMA – kraje członkowskie otrzymają 80 milionów dawek najpóźniej do marca. Niestety, nie ma pewności co do tego, czy faktycznie tak się stanie.
AstraZeneca, podobnie jak inni producenci szczepionek, doświadcza znacznych opóźnień
Co gorsza, ze swoich zobowiązań nie wywiązują się również Pfizer i BioNTech. Wiąże się to z pracami remontowymi prowadzonymi na terenie fabryk produkujących środek opracowany dzięki współpracy amerykańskiej i niemieckiej firmy. Pomocną dłoń wyciągnęli Francuzi z Sanofi, którzy twierdzą, że mogliby do końca roku wyprodukować 125 milionów dawek tej szczepionki na zlecenie BioNTech.