Reklama
aplikuj.pl

Bezprzewodowa elektryczność to nie science-fiction. Sprawdźcie plany Nowej Zelandii

Współpraca pomiędzy rządem Nowej Zelandii a startupem o nazwie Emrod może doprowadzić do sytuacji, w której zostaną zrealizowane plany Nikoli Tesli.

Wbrew pozorom, taka technologia nie jest dostępna jedynie na papierze – trwają nawet próby zastosowania jej na masową skalę. W związku z tym Powerco, czyli drugi co do wielkości dostawca energii elektrycznej w Nowej Zelandii, będzie testował rozwiązania od Emrod już od tego roku.

Czytaj też: Rolls-Royce testuje lotnicze biopaliwo. To kolejny krok w stronę ekologii

Prototypowa bezprzewodowa infrastruktura zostanie rozmieszczona na dystansie mającym ok. 40 metrów. Emrod chce wykorzystać tzw. anteny prostownicze, które przepuszczają mikrofale elektryczne z jednego punktu do drugiego. Górzyste obszary Nowej Zelandii są idealnym miejscem na stosowanie takiej technologii zamiast budowania „klasycznych” linii.

Bezprzewodowa elektryczność mogłaby być wykorzystywana na trudno dostępnych lub biednych obszarach

Przedstawiciele firmy Emrod przekonują, że ich rozwiązanie jest w stanie zapewnić stałą wiązkę elektryczności dzięki wykorzystaniu dwóch technologii. Jedna z nich to metamateriały z naniesionymi wzorami, oddziałujące z falami radiowymi. Druga natomiast jest związana z przesyłaniem, za sprawą którego przekazywana dalej wiązka nie rozchodzi się podczas propagacji.

Czytaj też: Liczniki bezprzewodowe – czy mogą nam zaszkodzić?

Jakie korzyści może zapewnić bezprzewodowa elektryczność? Przede wszystkim chodzi o dostęp do zasilania na obszarach, które są zbyt biedne lub nieprzyjazne dla budowy odpowiedniej infrastruktury. Mówi się też o aspekcie środowiskowym, wszak zużycie materiałów powinno być niższe – ważne wydaje się też zastąpienie innych źródeł energii, np. silników diesla opartych na spalaniu paliw, energią elektryczną produkowaną w bardziej ekologiczny sposób.