„Bohaterowie Watch Dogs Legion”. Czy tak zapamiętamy wszystkie postacii w grze czy może będą to „zwykli NPC”?
Watch Dogs Legion to pewien eksperyment. Ubisoft po raz pierwszy testuje, co by było gdyby gracz mógł zagrać każdą postacią w grze. Szczerze mam, co do tego pomysłu ogromne wątpliwości, ponieważ boję się, że zamiast ciekawego bohatera i jakiejś grupki przyjaciół wokół niego otrzymamy banalne historyjki o niczym. Ubisoft stara się jednak nas przekonać, że tak nie będzie.
Nie wszystko było z Watch Dogs Legion jasne. Wielu zadawało sobie pytanie – iloma postaciami w końcu pokierujemy na raz? Ciekawe również było to, ile w końcu historyjek przygotował Ubi dla każdej osoby. Nikt chyba nie wierzy w to, że cały Londyn będzie opowiadał jakąś historię. Zestaw misji dla każdego przechodnia to by było za dużo. Ubisoft mówi teraz o tych elementach tak…
Gracze mogą zrekrutować do dwudziestu różnych postacii, które będą stanowiły ruch oporu DedSec, a wybiorą ich spośród przechodniów Londynu z niedalekiej przyszłości.
Czyli można obstawić, że otrzymamy tak naprawdę dwadzieścia linii questów fabularnych, które będą naszymi pobocznymi zadaniami polegającymi na rekrutacji bohaterów. Co jednak, gdy któryś z nich zginie? Według tego co podał Ubisoft – sprawa ma zostać rozwiązany w sprytny sposób. Gracz może doprowadzić do śmierci bohatera, a jedyne co straci to możliwość rozmawiania z nim podczas zadań oraz jego umiejętności.
Z jednej strony to dobrze, że w przypadku permanentnej straty postaci nie tracimy jakoś wiele. Z drugiej – można powiedzieć, że w takim razie główna fabuła raczej nie jest jakoś wybitnie skomplikowana. Gdy stracimy wszystkich „naszych” dalej będziemy mogli jakoś ukończyć grę, a śmierć poległych osób zupełnie nie wpłynie na wydarzenia. Oby nie skończyło się tak, że Watch Dogs Legion to gra, w której jest pełno zadań pobocznych i garść misji w „odbijanie Londynu”.