MQ-9 Predator w teorii służy Armii USA od 2001 roku, więc z prawie dwoma dekadami na karku mogłoby się wydawać, że przeżył już wszystko, ale prawda jest jednak inna.
General Atomics Aeronautical Systems właśnie ogłosiło, że jeden ze ich zdalnie sterowanych dronów, a dokładniej mówiąc MQ-9 zakończył swój pierwszy szczególny lot (tak zwany ferry flight). Miało to miejsce 8 stycznia 2020 roku, kiedy to dron wyruszył z GA-ASI Flight Operations Center w Palmdale w Kalifornii do bazy lotniczej Holloman w Nowym Meksyku.
Jest to o tyle wyjątkowe, że gdyby nie ten lot, MQ-9 Predator musiałby zostać rozebrany na części, przetransportowany, a następnie złożony na miejscu. Samo połączenie wszystko w całość zabrałoby 142 godzin roboczych wykwalifikowanego zespołu.
Cały lot został zrealizowany pod czujnym okiem zespołów, które sterowały dronem do miejsca docelowego. Z kolei mógł odbyć się zgodnie z prawem, ponieważ ten dron bojowy spełnia wszelkie wymagania co do zdatności do lotu, a jego modułowa konstrukcja umożliwia szeroko zakrojone zmiany z myślą o spełnianiu certyfikatów lotniczych w krajach.
Czytaj też: Test Samsung Galaxy Note 10 Lite. Superśredniak z rysikiem – na to czekaliśmy!
Jak powiedział pułkownik Casey Tidgewell, dowódca 49. Grupy Operacyjnej (via New Atlas):
Po raz pierwszy drużyna Holloman odebrała dostawę nowego MQ-9 poprzez ferry flight. Jest to niezwykle ważne, ponieważ latanie poza naszym obszarem szkoleniowym pomaga znormalizować lot RPA [zdalnie sterowanych dronów/samolotów] wewnątrz NAS [przestrzeni powietrznej] i zapewnia naszym instruktorom szersze doświadczenie w lotnictwie.