Chociaż przyszłość rodem z Gwiezdnych Wojen jest naprawdę daleko od nas, to przynajmniej coś tam się w dziedzinie wojskowych laserów dzieje. Wcześniej dowiedzieliśmy się, że trzy okręty Zumwalt przejdą ogromną przemianę, witając na pokładzie broń laserową, a testy z jej udziałem już przeprowadziły siły Powietrzne USA. Ciągle jednak mowa o zastosowaniach defensywnych, co nadal pielęgnują amerykańscy marines (oddział United States Marine Corps).
Czytaj też: Drewniany nazistowski myśliwiec Natter miał siać postrach wśród alianckich bombowców
Mowa dokładnie o Compact Laser Weapon System (CLaWS), czyli laserze montowanym na pojeździe i przeznaczonym do niszczenia wrogich dronów/UAV. Zarówno tych zwiadowczych, jak i Kamikaze. Jednak tego rodzaju broń nie zawitała na pokład kultowego Humvee, a jego następcy – Joint Light Tactical Vehicle. Widzicie go wyżej.
Obecnie CLaWS ma zasięg setek metrów i polega na laserze, wykorzystującym włókna optyczne, jako medium transmisyjne. Jego ogniwo bazuje na laserze światłowodowym, a te są znane z wysokiej jakości wiązki i wysokiej wytrzymałości, co jest ważne, patrząc na trudności na polu bitwy i wyboistych drogach. CLaWS po namierzeniu drona albo spala jego części, albo podgrzewa akumulator/ładunek wybuchowy tak mocno, że ten wybucha.
Moc lasera jest określona w zużyciu energii elektrycznej, a CLaWS jest dostępny w wersjach 2-, 5- i 10-kilowatowych. Nie wiadomo, którą wersję Marines obecnie testują, choć są oczywiście plotki, że w grę wchodzą te 5-watowe, bo najsłabszymi zajęli się latem 2018 roku.
Czytaj też: Wojskowy Scarabee od Arquus chwali się jazdą bokiem
Źródło: Popular Mechanics