Okazało się, że incydent z 23 stycznia bieżącego roku był jeszcze bardziej niebezpieczny, niż zakładano, jako że w rzeczywistości Chiny symulowały atak na lotniskowiec USA.
Atak na lotniskowiec USA
Potęgi militarne na całym świecie wykorzystują wiele okazji, aby prężyć swoje muskuły i pokazać innym mocarstwom, że w ogóle się ich nie boją. Przykładem tego są „zabawy” m.in. Rosji i USA, których to piloci rutynowo latają bombowcami w pobliżu swoich granic, ale ograniczają liczbę samolotów do dwóch, pokazując, że w rzeczywistości nie mają niecnych zamiarów.
Czytaj też: Gruntowne odświeżenie myśliwców F-22 Raptor USA
Czytaj też: Pilot ujawnia prawdę o kokpicie myśliwca F-35
Czytaj też: Zdolny, ale zawodny. Taki jest nowy pojazd amerykańskich Marines
Tutaj wchodzą Chiny, które 23 stycznia wysłały aż osiem bombowców H-6K, cztery myśliwce J-16 oraz samolot przeciw okrętom podwodnym Y-8 na „spotkanie” z lotniskowcem USA.
Gdyby tego było mało, w rzeczywistości bombowce ćwiczyły atak na lotniskowiec USS Theodore Roosevelt (zdjęcia), który wpłynął na Morze Południowochińskie. Wprawdzie poza realnym zasięgiem pocisków, ale to mało pocieszające.
Czytaj też: Problem czołgu M1A2 Abrams. Ten bydlak staje się coraz cięższy
Czytaj też: Wycieczka po okręcie podwodnym. Obejrzyjcie nagranie
Czytaj też: Bezzałogowe statki pełne dronów kamikaze amerykańskich Marines
Jak donosi Financial Times:
W rozmowach w kokpitach można było usłyszeć pilotów bombowców H-6, potwierdzających rozkazy na symulowane wycelowanie i wystrzelenie pocisków przeciw okrętom przeciwko lotniskowcowi.
13 chińskich samolotów wojskowych biorących udział w incydencie reprezentuje pakiet przeciwlotniczy. Osiem bombowców H-6 było „strzelcami” z zadaniem wycelowania w Roosevelta. Bombowce ćwiczyły wystrzeliwanie pocisku, takiego jak pocisk przeciwokrętowy YJ-12, duży pocisk przeciwokrętowy o maksymalnej prędkości 3 do 4 Machów i zasięgu 460 km.