Czy zastanawialiście się kiedyś, co naprawdę powinno znaleźć się w Cyberpunku 2077, aby spotęgować przyjemność z grania? Jakie dodatki, funkcje i elementy chcielibyście w nim zobaczyć, aby poczuć, że to gra dekady? Ja już to zrobiłem.
Można powiedzieć, że świat graczy dzieli się na trzy obozy. Jedni po prostu chcą, aby Cyberpunk 2077 zadebiutował (po drugim opóźnieniu mamy dostać go już w listopadzie bieżącego roku), drudzy mają tak przehajpowaną grę głęboko w poważaniu, a trzecia grupa wręcz rozpływa się na tym, co może zapewnić nam CD Projekt Red. Osobiście postanowiłem rozwinąć skrzydła marzycielstwa i zastanowić się, co przyjąłbym w Cyberpunku 2077 z otwartymi ramionami i szerokim uśmiechem na twarzy.
Innowacyjny kreator postaci
Jeśli o twarzy już mowa, zapewne wiecie, że w tej produkcji rodzimego studia będziemy patrzeć na świat z oczu bohatera, jak to jest w m.in. Skyrimie. Koniec z widokiem z trzeciej osoby, choć ten wróci m.in. podczas prowadzenia pojazdów. Jednak tak jak we wspomnianej przeze mnie odsłonie The Elder Scrolls, tak i w Cyberpunku 2077 będziemy mogli zaszaleć ze stworzeniem swojego bohatera, niejakiego V.
Rozbudowany kreator postaci z pewnością spodoba się wszystkim, którzy przygodę w tym świecie będą chcieli potraktować na poważnie i zapewne równie szybko rozczarują się, że twarz i ciało, jakie dopieszczali godzinami, będzie widoczne tylko na przerywnikach filmowych. Sam nie przepadam zbytnio za specjalnie długim tworzeniem postaci, ale z drugiej strony chciałbym w grze grać… sobą, bo czemu nie.
Tak też wpadłem na pomysł narzędzia, które na podstawie kilku fotek naszej twarzy byłoby w stanie przynajmniej z niewielką dozą podobieństwa „przenieść nas” do wirtualnego świata. Oczywiście nie musi być to poziom, jaki zastosował Hideo Kojima w Death’s Stranding, bo równie dobrze może wymagać od nas kilku poprawek w myśl możliwie najlepszego oddania naszej twarzy. Fajnie byłoby jednocześnie, żeby ten kreator działał w trybie offline, aby zapewnić wszystkich, że żadne nasze zdjęcie nie wycieknie.
Można – rzecz jasna – iść krok dalej i nawet postarać się o przeniesienie całego ciała do Cyberpunka 2077, ale lepiej nie przesadzajmy, bo co za dużo, to niezdrowo. Zwłaszcza że będziemy mogli zmieniać praktycznie każdy detal naszego ciała (w tym genitalia), niektóre suwaki zapewne niebezpiecznie blisko zbliżyłyby się prawej krawędzi.
Wieloosobowa zabawa w odgrywanie ról?
Aż strach się do tego przyznać, ale nigdy nie grałem w GTA V i tym bardziej tryb online tej produkcji Rockstara. Z opowieści znajomych jednak wywnioskowałem jedno – jeśli CD Projekt Red chce utrzymać Cyberpunka 2077 na topie przez długi czas, musi zrobić to, co twórcy GTA V zrobili w myśl trybu wieloosobowego.
Świetnie zbudowany od podstaw, czysty wieloosobowy role-play w świecie CP77 sprawiłby, że bez zastanowienia dałbym się wciągnąć w nawet codzienne zabawy z innymi w odgrywanie czegoś, czego nigdy nie zaznamy w prawdziwym życiu.
Jakby to miało wyglądać? Na to pytanie potrafiliby odpowiedzieć tylko Redzi, ale jeśli już wpadli na ten pomysł, to mam nadzieję, że za kilka miesięcy nie będziemy czytać nagłówków w stylu „Cyberpunk 2077 Online to dobra zżynka z GTA V Online”.
Minigierki na jakie zasługujemy
To, co Gwint zrobił z Wiedźminem 3 widać nie tylko po osobnym wydaniu tej karcianki w formie gry, ale też memach, w których Geralt zanim weźmie się za zabawy z Yennefer, czy poszukiwania Ciri, nie omieszka pyknąć z licznymi chętnymi w krasnoludzkie karty. Dlatego nic dziwnego, że tego samego oczekuję w Cyberpunku 2077.
Jeśli nie kilka minigierek, to przynajmniej jedna – o tyle tylko proszę i mam nadzieję, że przykład Gwinta przekona producenta do tego, jak ważna może okazać się “gra w grze”. Nie wiem bowiem, czy wiecie, ale ten dodatek w Wiedźminie 3 powstał tak naprawdę bez wcześniejszego planu i dzięki kilku zapaleńcom.
Jak tu jednak dorównać Gwintowi? Jeśli to się nie uda, to mam nadzieję, że przynajmniej mnóstwo dodatkowych aktywności dookoła growych zasklepi tę pustkę.
Stop dla przenośnych arsenałów!
Tak jak gry powinny odrywać nas od rzeczywistości, czasem solidna dawka immersji jest wręcz wskazana. Jak tu jednak ją zachować, kiedy V, niczym Bezimienny, miałby tak głębokie kieszenie, jak czasem są myśli nastolatków? Dlatego oczekuję, że deweloperzy dodadzą do Cyberpunka 2077 czegoś w rodzaju przygotowywania się do grubych akcji.
Wiecie, misji, po opisie których widać, że bez konkretnego sprzętu będzie nam trudniej.
Zabrakło tego nieco w Wiedźminie 3, gdzie cały ten proces z medytacją został spłycony, ale nie mam tego twórcom za złe, bo dynamika gameplayu zdecydowanie to wynagrodziła. Podobny system byłby jednak trafny w Cyberpunku 2077, tak jak sprawdził się w Deus Ex. Bez przesady, ale nieco taktycznego podejścia przed walką przecież nie zaszkodzi, co nie?
Więcej misji „ala Krwawy Baron”
Każdy, kto zagrał w Wiedźmina 3 (tak, znów o nim) wie, jak świetny okazał się wątek Krwawego Barona, na którego wprawdzie nakierowała nas główna fabuła, ale który był sam w sobie lepszy niż spora część historii w innych RPG.
Co tu dużo mówić, zapewne każdy chciałby, żeby w Cyberpunku 2077 znalazło się więcej tego typu rozbudowanych misji, opowiadających coś, od czego wielu producentów wręcz stroni.
Jestem jednak poniekąd pewien tego, że CD Projekt Red pod tym kątem stanie na wysokości zadania, o czym pisałem już wcześniej w artykule, zadając pytanie, czy Cyberpunk 2077 przejdzie się sam?
Chcę skosztować wszystkiego i to nie raz!
Chociaż ciągle zastanawiam się, jak będę w stanie wygospodarować z jednej doby jakieś 28 godzin, żeby przejść Cyberpunka 2077 w całości, to wiem, że podejmę się tego wyzwania, choćby trwało to kilka lat. Już po pierwszym podejściu chce czuć, że poznałem tę grę na wylot i sprawdziłem wszystko, co zostało przygotowane dla graczy.
Dlatego mam nadzieję, że gra umożliwi nam (za to wielu zagorzałych fanów RPG mnie zabije) łatwe żąglowanie umiejętnośćiami i cyberwszczepami, abyśmy mogli wypróbować możliwie najwięcej stylów gry.
Idąc jednak dalej, twórcy powinni naprawdę się postarać, żeby drugie rozpoczęcie przygody w Cyberpunku 2077 było zachęcające również na poziomie trybu New Game+. Z otwartymi ramionami przywitałbym tam przynajmniej odrobinę nowej zawartości, wyzwań, a przede wszystkim poziomów trudności stroniących od sztucznego zwiększania statystyk wrogów.
Co by tu jeszcze…?
To oczywiście tylko kilka najważniejszych elementów/cech, jakie chciałbym, żeby znalazły się w Cyberpunku 2077. Niektóre pominąłem, bo cykl dnia i nocy z różnorodnymi działaniami NPC jest zapewne pewny, jak zresztą liczne odniesienia do popkultury, pomysłowe easter eggi, czy ukryte misje, które podejmiemy tylko w określonych okolicznościach. Jeden z punktów nawet Redzi mi ukradli, bo kiedy wyszło na jaw, że podczas dialogów będziemy mogli rozglądać się, aby lepiej zrozumieć sytuację i stosunek rozmówcy do nas, stałem się spokojniejszy o cały system dialogów.