Badanie przeprowadzone w 2015 roku na terenie Stanów Zjednoczonych wykazało, że im większa dawka wirusa grypy jaką podano jego uczestnikom, tym poważniejsze objawy się u nich pojawiały. Czy podobna sytuacja dotyczy koronawirusa?
Warto zaznaczyć, że replikacja wielu wirusów przebiega wykładniczo, przez co nawet przy niewielkiej dawce, z jaką nasz organizm ma kontakt, jej wielkość szybko się zwiększy. Np. przy zakażeniu norowirusem zaledwie 18 cząsteczek wystarczy, by wywołać objawy, a replikacja jest tak szybka, że dawka początkowa nie ma zbyt wielkiego znaczniea.
Aby określić tzw. wiremię, czyli ilość wytwarzanych wewnątrz organizmu wirusów, konieczne jest przeprowadzenie testów. Ich wyniki mieszczą się w zakresie od 0 do 40, a im niższy rezutltat, tym gorzej dla pacjenta. Przy wynikach mniejszych niż 15 możemy mówić o bardzo wysokim stężeniu wirusa – z kolei niewielkie występuje, gdy wynik jest wyższy niż 35.
Czytaj też: Amerykanie sprawdzą, jaki procent populacji przechorował już COVID-19
Niestety w przypadku SARS-CoV-2 trudno wydać jednoznaczny werdykt. Badania z Chin sugerowały, że ilość wirusa nie wpływa na nasilenie objawów COVID-19 – kolejne analizy zakładały jednak coś zupełnie przeciwnego. Wydaje się, że duży wpływ na zagrożenie związane z zakażeniem nowym koronawirusem wynika m.in. z ilości snu, naszej diety oraz ogólnego stanu zdrowia. Na tym należy się więc skupić w pierwszej kolejności.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News