Reklama
aplikuj.pl

Czy można przeżyć wybuch atomowy?

Grzyb atomowy to straszliwy widok. Oznacza niewyobrażalną katastrofę i (prawdopodobnie) nieuchronny kres obserwatora. W jakiej odległości od epicentrum eksplozji jest już bezpiecznie?

Na Hiroszimę zrzucono bombę atomową o mocy 20 kiloton. Stworzyła ona kulę ognia o średnicy 200 metrów, z temperaturą przekraczającą trylionów stopni Celsjusza (więcej niż w centrum Słońca). Ludzie będący na jej drodze wyparują w okamgnieniu, a ci znajdujący się na otwartej przestrzeni w odległości 2,5 km od epicentrum, odniosą poparzenia trzeciego stopnia, które finalnie okażą się śmiertelne.

Zabójcza jest nie tylko temperatura, ale i promieniowanie. A to nie wszystko. Na odległość ok. 800 m od epicentrum rozchodzi się jeszcze fala uderzeniowa, porównywalna z huraganem o prędkości 640 km/h. Ofiary spowodowane rozchodzącą się falą uderzeniową mogą być obserwowane jeszcze 2 km dalej. Teoretycznie, w takich warunkach nie może przeżyć nikt. Ale praktycznie jest inaczej. Statystyki przeprowadzone po eksplozjach w Hiroszimie i Nagasaki pokazują coś innego.

Czytaj też: Szczepionka Sputnik V – co warto o niej wiedzieć?
Czytaj też:
Dlaczego koty miauczą?
Czytaj też:
10 najgroźniejszych wirusów na świecie

Jak przeżyć wybuch atomowy?

Szanse przetrwania wybuchu atomowego znacznie wzrastają, jeżeli uda się znaleźć schronienie. Jakie dokładnie? Im głębiej pod ziemią położone, tym lepiej. Szacunki wskazują, że w Hiroszimie, w promieniu 500 m od epicentrum, sam wybuch przeżyła średnio 1 osoba na 100. Zaledwie 200 m od punktu zero ocalała pracownica banku, która w momencie wybuchu znajdowała się w skarbcu ze stropem ze wzmocnionego betonu.

W odległości km od epicentrum szanse przeżycia wybuchu wynosiły już 10%, a przy 1,5 km aż 65%. W miejscu oddalonym o ponad 2 km od centrum eksplozji szanse przeżycia sięgały już 77%.

Jedyną znaną osobą na świecie, która przeżyła dwie eksplozje atomowe – w Hiroszimie i Nagasaki – był Tsutomu Yamaguchi. Zmarł z przyczyn naturalnych w 2010 r., w wieku 94 lat. Oczywiście, mężczyzna podczas wybuchów nie był bezpośrednio wystawiony na działanie eksplozji.

Eksplozja w centrum miasta

Oczywiście, gdyby bomba atomowa spadła na duże miasto, choćby pokroju Warszawy, nie wspominając już o metropoliach typu Nowy Jork lub Tokio, liczba ofiar byłaby gigantyczna. Nie chodzi tylko o to, ile osób znajdowałoby się w strefie bezpośredniego rażenia, ale jak poważne zniszczenia dokonałaby sama fala uderzeniowa. Na pewno doprowadziłaby do zawalania się wielu budynków, co mogłoby pogrzebać tysiące cywili.

Jedyna szansa, by przeżyć wybuch atomowy, to tylko w schronie, głęboko pod ziemią. To dlatego, każda głowa państwa, ma (nieoficjalnie) taki w ukrytej lokalizacji.