Nie tylko dwutlenek węgla, czyli CO2 ma na nasz klimat ogromny wpływ. Naukowcy biją na alarm, bo wśród gazów cieplarnianych znajduje się niedoceniany pod kątem możliwych następstw podtlenek azotu (N2O).
Walka z dwutlenkiem węgla trwa w najlepsze, ale nowe badanie wykazało, że uwalniamy do atmosfery więcej N2O, niż się spodziewaliśmy, co może osłabić wysiłki całego świata w kwestii walki ze zmianami klimatycznymi.
Podobnie jak emisja CO2 i metan, częstowanie naszej atmosfery N2O jest silnie powiązane z działalnością przemysłową człowieka, a w szczególności z rolnictwem. Rośliny potrzebują azotu do wzrostu, więc nawozy bogate w te składniki są szeroko stosowane od ostatnich kilku dekad. Rolnicy zacierają ręce, ale w tym procesie do powietrza rośliny uwalniają właśnie zbagatelizowany podtlenek azotu.
Sprawie przyjrzała się grupa naukowców z Norweskiego Instytutu Badań Powietrznych NILU i University of Marylan z Roną Thompson na czele. Wcale jednak nie musieli zaczynać od badania wpływu N2O na atmosferę – ten jest jasno określony, jako szkodliwy, a w rzeczywistości nawet 300 razy bardziej w porównaniu do CO2, a na domiar złego zubaża warstwę ozonową.
Zespół odkrył, że poziomy podtlenku azotu w atmosferze stale rosną od połowy XX wieku, a tempo to przyspieszyło od 2009 roku. Największy wkład w globalny wzrost mają Chiny, Indie i Brazylia, ale nikt na ten moment nie walczy skutecznie z jego emisją. Naukowcy twierdzą jednak, że problem można rozwiązać, choć będzie to wymagało globalnego wysiłku:
W Europie i Ameryce Północnej udało nam się zmniejszyć wzrost emisji podtlenku azotu, który jest ważnym czynnikiem przyczyniającym się do zmian klimatu i zubożenia warstwy ozonowej w stratosferze. Niestety tego samego nie można powiedzieć o Azji i Ameryce Południowej, gdzie zużycie nawozów, intensyfikacja produkcji zwierzęcej i wynikająca z tego emisja podtlenku azotu gwałtownie rosną
