Od tygodnia wywodząca się z Rzeszowa platforma kluczy nie ma łatwo i z pewnością to pierwszy raz w jej historii, kiedy ma aż takie problemy. Dalsza wojna G2A z deweloperami nabiera jednak coraz większego kolorytu, zwłaszcza że sklep zaproponował niektórym mediom niestosowne praktyki.
Czytaj też: Zbrodnia idealna, czyli plany zalania torrentów polskim serialem Wiedźmin
Ostatnia wiadomość G2A była dosyć pozytywna pod kątem samej opinii na temat sklepu. Włodarze z Rzeszowa podeszli do sprawy na poważnie i dobry sposób wyjaśnili wszelkie zarzuty, jakimi są częstowani od dawna. Poruszyli m.in. problem kradzieży kluczy oraz prawdziwe źródło i powód, dlaczego klucze na G2A są tanie. Wszystko znajdziecie w tym artykule, choć muszę zaznaczyć, że niektóre oświadczenia firmy zostały zdementowane przez głównego „wojownika” ze sklepem – Mike Rose, szefa No More Robots, który zarzuca G2A po prostu kłamstwo.
Doszło nawet do tego, że Mike założył petycję usunięcia gier niezależnych z G2A i choć mogłoby się wydawać, że sprawa ucichnie, a petycja skończy tam, gdzie każda inna… no cóż. G2A przeszło samego siebie, kiedy to przedstawiciel firmy wysłał do niektórych mediów związanych z rynkiem taką oto propozycję (via CDAction):
Nazywam się Adrian i reprezentuję globalną cyfrową platformę G2A. Nasza firma jest jedną z najpopularniejszych platform handlowych na świecie. To miejsce, w którym kupujący i sprzedawcy gier, oraz innych cyfrowych i fizycznych produktów, spotykają się, by zawrzeć transakcje. Kontaktuję się z tobą, ponieważ myślę, że twoja strona doskonale odpowiada naszym zainteresowaniom i chcielibyśmy się dowiedzieć więcej na temat szans na publikację i reklamę, które oferujecie.
W tym momencie staramy się poprawić świadomość naszej marki i nasz publiczny wizerunek, przede wszystkim wśród indyków i mniejszych developerów. Niestety, spora część odbiorców nie rozumie ani naszego modelu biznesowego, ani sposobu, w jaki staramy się zapewnić klientom bezpieczeństwo podczas zakupów cyfrowych produktów. Chcemy upewnić się, że ludzie rozumieją wszystko, co robimy, by wesprzeć społeczność graczy i że stosujemy wszelkie możliwe metody, by zapewnić wszystkim stronom satysfakcję (podczas zakupów – dop. red.)
Napisaliśmy artykuł o tym, jak to „Sprzedaż kradzionych kodów na przeznaczonych dla graczy platformach cyfrowych jest w zasadzie niemożliwa” i chcemy, żebyście opublikowali go na swojej stronie bez oznaczenia, że jest to materiał sponsorowany albo w jakikolwiek sposób powiązany z G2A. Jest on (tekst – dop. red.) przejrzysty i zwyczajnie nakreśla problem sprzedaży kradzionych kluczy. Poniżej załączam fragment. Jeśli chcecie uzyskać dostęp do całości, po prostu dajcie mi znać.
Na całe szczęście G2A nie twierdziło, że wiadomość jest fałszywa i przyznało się do niej, zaznaczając, że pana Adriana czekają surowe konsekwencje. Przeprosiło też za nią, choć zaznaczyło, że wiadomość nie została zatwierdzona i pochodziła prosto od pracownika.
These e-mails were sent by our employee without authorization, for which we apologize to @SomeIndieGames and the 9 (!) other media outlets he sent this proposal to. He will face strict consequences, as this is absolutely unacceptable.
— G2A.COM (@G2A_com) 8 lipca 2019
Jak punktuje CDAction, które w fenomenalnym stopniu komentuje i przygląda się sprawie G2A, taka propozycja w Polsce jest niezgodna z Kodeksem Etyki Dziennikarskiej i powołanie się na artykuł 36 ustawy 3 prawa prasowego jest tutaj wskazane. Zupełnie, jak na artykuł 11 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Kolejno:
Ogłoszenia i reklamy muszą być oznaczone w sposób niebudzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego.
kryptoreklamę, która polega na wykorzystywaniu treści publicystycznych w środkach masowego przekazu w celu promocji produktu w sytuacji gdy przedsiębiorca zapłacił za tę promocję, a nie wynika to wyraźnie z treści lub z obrazów lub dźwięków łatwo rozpoznawalnych przez konsumenta;
Czytaj też: Cyberpunk 2077 powstaje z myślą o konsolach, gdzie ma wyglądać fenomenalnie
Źródło: Twitter, CDAction