Ograniczenia liczby urządzeń w aplikacji Muzyka Play spowodowały, że do słuchania zakupionej muzyki musiałbym nosić osobny smartfon. Albo zaprzestać dalszego poszerzanie biblioteki utworów. Choć rozumiem ograniczenia, to Muzyka Play straciła klienta.
Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania
To mądre zdanie usłyszałem pierwszy raz od nauczyciela historii w liceum. I idealnie obrazuje moją sytuację z Muzyką Play. Wiedziałem, że maksymalnie można być zalogowanym do swojego konta na 10 urządzeniach. Ale już nie miałem pojęcia, że można je usuwać z listy maksymalnie cztery razy w roku.
Dla normalnego użytkownika to nie problem. Ale jeśli, tak jak ja, w ciągu roku używacie nawet kilkudziesięciu smartfonów limity kończą się bardzo szybko. Z zakupu muzyki z ramach Muzyki Play zacząłem korzystać pod koniec 2019 roku, więc nie zdążyłem dobić do limitu. W roku 2020 już w lutym dostęp do muzyki, kosztującej w sumie kilkaset złotych, został mocno ograniczony.
Czytaj też: Startuje Empik Music. Czym jest nowa usługa?
Nie byłoby problemu, gdyby aplikacja działała inaczej
W przypadku osiągnięcia limitu 10 urządzeń, aplikacja zasugeruje usunięcie jakiegoś z listy. Po usunięciu jednej pozycji jesteśmy przerzucani do ekranu odtwarzania. Gdyby nie to, od razu bym sobie wyczyścił listę i zostawił na niej 1-2 urządzenia. Problem z głowy. Ale jeśli aplikacja sugeruje mi, że usunięcie jednego sprzętu z listy wystarczy, to pozostałymi się nie przejmowałem.
Czytaj też: Recenzja Sharp HT-SBW800. Potężny dźwięk w kompaktowej formie
Jakie mam teraz możliwości?
W pełni rozumiem limit 10 urządzeń. Nie można być przecież tak, że kupuje utwory i słucha ich 50 osób, którym daje dostęp do swojego konta. Ale już ograniczenie liczby operacji czyszczenia listy jest czystą głupotą. Co mogę w tej sprawie zrobić?
Czytaj też: Test słuchawek Tronsmart Onyx Ace, czyli kolejnych AirPodsów
Jestem bardzo niestandardowym użytkownikiem, więc prośba wysłana do Google z pytaniem o możliwość wyczyszczenia listy powinna załatwić sprawę? Nic z tego. Milczy Google, podobnie jak polskie biuro prasowe, do którego pisałem ładnych kilkanaście tygodni temu.
W tej sytuacji mam dwa wyjścia. Pierwsze to noszenie ze sobą zawsze drugiego telefonu dla samej muzyki. Bo na liście urządzeń mój prywatny telefon został tylko jeden. Drugie to pobranie muzyki na komputerze, a następnie skopiowanie jej do pamięci każdego kolejnego telefonu. Tylko co z tego, skoro taką operację można zrobić dwa razy w roku? Po wykorzystaniu tego limitu, dostęp do nowo kupionych utworów pozostaje mi na wspomnianym jednym smartfonie. Lub komputerze. W sumie laptopa do słuchania muzyki też można ze sobą nosić.
Google już podziękujemy, konkurencja wita
Nie jest to wpis sponsorowany, ale warto napisać jak sprawa się zakończyła. Wybrałem Tidala i jest mi tu dobrze. Do Google nie zamierzam wracać. Szkoda mi czasu na przerzucanie dziesiątek stron regulaminów tylko po to, żeby nie wpaść w kolejną pułapkę limitów.
Oczywiście, jest to moja wina, że czegoś nie doczytałem. Nie zmienia to jednak faktu, że o ile w pełni zgadzam się z limitem urządzeń, tak ograniczenie możliwości dowolnego czyszczenia listy uważam za zbyt daleko idące.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News