Reklama
aplikuj.pl

Jak ochronić Ziemię przed asteroidami?

Czy powinniśmy obawiać się zagrożenia z kosmosu? Co zrobimy, gdy dowiemy się, że w kierunku Ziemi zmierza niebezpieczna asteroida? Naukowcy mają przygotowanych kilka rozwiązań.

Każdego dnia na Ziemię spadają dosłownie tony kosmicznych skał, choć głównie w postaci drobnego pyłu. Ale raz na 100 mln lat, dochodzi do uderzenia sporej asteroidy, która radykalnie zmienia klimat na Ziemi. Ostatnie takie zdarzenie miało miejsce ok. 65 mln lat temu i doprowadziło do wyginięcia dinozaurów. Gdyby do podobnego scenariusza doszło dzisiaj, skutki byłyby katastrofalne – ludzkość nie miałaby się gdzie schronić.

Nie wiemy, kiedy kolejna asteroida uderzy w Ziemię i jakie to będzie miało konsekwencję. Kiedyś na pewno jednak do tego dojdzie. Przetrwają szczury, karaluchy, bakterie i niesporczaki – ludzkość jednak nie. Co możemy zrobić, by odwlec apokalipsę w czasie?

Jak zatrzymać asteroidę

W 1998 r. Kongres USA zlecił NASA identyfikację potencjalnie niebezpiecznych asteroid, a w 2005 r. rozszerzył zakres monitorowania tego typu obiektów. Szacowano, że do 2020 r. zostanie wychwycone aż 90% asteroid o średnicy co najmniej 140 m, które mogłyby wywołać szkody na Ziemi (gdyby uderzyły w nieodpowiednie miejsce). To się udało, choć NASA cały czas namierza kolejne potencjalnie niebezpieczne obiekty. Załóżmy, że dostrzegamy taką asteroidę – jaki powinien być nasz kolejny krok?

Czy asteroida może stanowić zagrożenie dla Ziemi?

Okazuje się, że ludzkość ma kilka różnych rozwiązań, ale każdy przypadek należy traktować indywidualnie. Najlepiej nie wysadzać nadlatującego obiektu – detonacja ogromnej skały w pobliżu Ziemi w najlepszym wypadku skończy się chmurą odłamków, które nadal mogą stwarzać ryzyko. Eksperci skupiają się zatem na całkowitym usunięciu potencjalnie niebezpiecznej asteroidy z trajektorii pokrywającej się z orbitą Ziemi.

Broń jądrową uważa się za środek ostateczny. Są także globalne zakazy opisywane przez Traktat o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 r., ale większość osób zakłada, że w przypadku zagrożenia dla ludzkości, można by nagiąć obowiązujące zasady. Mimo tego, co mogliśmy zobaczyć w filmie „Armageddon”, najlepszym rozwiązaniem wcale nie byłoby wwiercenie się w asteroidę, by zmienić jej trajektorię lotu. Rakiety mogłyby dostarczyć ładunek nuklearny bez konieczności angażowania ludzi.

Duże głowice bojowe mogą ważyć ok. jednej tony, generując eksplozję porównywalną z milionami ton trotylu. To wystarcza do zepchnięcia sporej asteroidy z kursu kolizyjnego z Ziemią. Co więcej, rakiety typu behemot, nad którymi pracuje się już od kilku lat, będą w stanie przenieść więcej niż jedną głowicę na raz. Szacunki naukowców wykazały, że przy pomocy broni jądrowej można zmienić by zmienić trajektorię asteroidy o średnicy nawet 800 m.

A może by tak holownikiem?

Asteroidy wcale nie trzeba bombardować – wystarczy ją tylko zepchnąć ze swojego pierwotnego kursu. Fizyczne „pchnięcie” asteroidy jest mniej spektakularne niż użycie bomb atomowych, ale jest przy tym dużo bezpieczniejsze, bowiem niweluje potencjalne niebezpieczeństwo zaśmiecenia ziemskiej atmosfery materiałem radioaktywnym.

Obecnie nie dysponujemy wystarczająco dużą rakietą, która bez ładunku jądrowego, byłaby w stanie zmienić trajektorię potencjalnie niebezpiecznej asteroidy. Ale w razie potrzeby, taką rakietę można by opracować błyskawicznie.

Asteroida spowodowała zagładę dinozaurów

Jeszcze innym podejściem jest zastosowanie tzw. holownika grawitacyjnego. To dlatego, że w przestrzeni kosmicznej (warunki próżni) tarcie nie istnieje. Ruch ciał jest determinowany grawitacją. To oznacza, że jeżeli w pobliżu poruszającej się asteroidy, umieścilibyśmy coś odpowiednio ciężkiego, moglibyśmy zmienić jej trajektorię bez jakiegokolwiek fizycznego kontaktu.

Ta metoda jest jednak wyjątkowo powolna. By ją zastosować, musielibyśmy namierzyć niebezpieczny obiekt wystarczająco wcześnie, a chyba nie ma co liczyć na taki uśmiech losu. Metoda holownika grawitacyjnego zmienia kurs asteroidy w tempie kilku milimetrów lub maksymalnie centymetrów w ciągu roku. Mogłaby zadziałać w przypadku asteroidy, która miałaby do nas dotrzeć za 100-150 lat.

Istnieje także szansa użycia wiązki jonowej. Konieczne byłoby wystrzelenie statku kosmicznego, który poruszający się wzdłuż asteroidy, spulchniałby ją plazmą, odsuwając z pierwotnej trajektorii. Nie byłby to proces łatwy, ale dałoby się go zrealizować przy użyciu istniejącej technologii.

Pół żartem, pół serio, naukowcy mówią, że asteroidę można by pomalować na biało, by zwiększyć jej albedo i sprawić, by to Słońce „zrobiło swoje”. Nie jest to głupi pomysł, bo ma podstawy fizyczne, ale jego realizacja jest na ten moment trudna do wyobrażenia.

Kiedy nadejdą czasy ostateczne…

Czy czeka nas zagłada z kosmosu?

Kiedyś ludzkość stanie przed tym dylematem. Jak ochronić się przed zagrożeniem z kosmosu? Co zrobić, by kosmiczna skała nie zniszczyła życia na Ziemi? Czy mamy jakieś szanse uniknąć zagłady? Co prawda mamy wystarczająco dużo ziemskich problemów – warto wspomnieć choćby pandemię COVID-19 i globalne ocieplenie – ale musimy być przygotowani na to, co przyjdzie z kosmosu. I nie mam tu na myśli wcale inwazji kosmitów.

Monitorowanie nieba to jedyny sposób na wychwycenie niebezpiecznych asteroid. Tak, jak rozglądamy się przed wejściem na przejście dla pieszych, tak samo powinniśmy patrzeć w kosmos.