Reklama
aplikuj.pl

Kim Dzong Un głową zmierzył średnicę nowych rakiet

Kim Dzong Un, dyktator Korei Północnej, pochwalił się nową, „wieloprowadnicową wyrzutnią super dużych rakiet”. Druga seria testów pozwoliła zmierzyć średnicę tych pocisków… za pomocą głowy dyktatora.

Kim Dzong Un dba o odpowiednią propagandę swoich rządów. Reżimowe media muszą w końcu mieć materiały potwierdzające potęgę Korei Północnej. Tym sposobem, oprócz dalszych kadrów prezentujących rozmiar całej, mobilnej wyrzutni z czterema prowadnicami, do sieci trafiły też nowe zdjęcia, o świetnym potencjalne pomiarowym.

Jeśli coś wygląda głupio, ale działa…

Naczelny Wódz pozuje na zdjęciu tuż przy napędach rakiet… i zaczęły się pomiary. Za skalę posłużył on sam, a właściwie jego głowa. Według tej miarki, średnica pocisków to imponujące 3,825 głowy Kima – wylicza kanał Missle Tidbits na Twitterze. Biorąc pod uwagę średnie pomiary antropometryczne głów mężczyzn z tego regionu świata, daje to średnicę 593 mm.

A jeśli źródłowe zdjęcie Kim Dzong Una było edytowane w Photoshopie?

Takie ryzyko oczywiście istnieje, a cały ten pomiar i bez tego jest zdecydowanie orientacyjny. I pewnie można byłoby wsadzić go między bajki, gdyby nie potwierdził danych USA. Stacjonujące w Seulu Wojska Stanów Zjednoczonych po sierpniowych próbach rakietowych oceniły, że do czynienia mamy z pociskami o średnicy około 600 mm. Czyni to głowę Kima niezwykle precyzyjnym narzędziem pomiarowym.

Japonia w zasięgu pocisków

Nie tylko bezpośrednio sąsiadująca Korea Południowa, ale też wybrzeża Japonii są w zasięgu północnokoreańskich pocisków. W tym dwie bazy wojskowe USA ulokowane w Japonii na zachodnim wybrzeżu Kiusiu i w regionie Prefektury Yamaguchi. Chociaż zachodnie media lubią podśmiechiwać się z poczynań Kim Dzong Una, poniższa mapa z James Martin Center for Nonproliferation Studies daje do myślenia:

Według szacunków The New York Times, w zasięgu siły rażenia Naczelnego Wodza jest obecnie ponad 30 tys. amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Korei Południowej i Japonii. A do tego rzecz jasna cała, Samsungiem stojąca, Korea Południowa.

Czytaj też: Na wojskowej olimpiadzie w Rosji nawet czołgi mają skrzydła

W ocenie specjalistów, system rakietowy Korei Północnej jest obecnie spolaryzowany bardziej na dużej siłe rażenia, niż na precyzyjnym osiąganiu celów. To jednak zmienia się i ostatnie testy pokazują stale rosnącą manewrowość rakiet, o czym świadczyć ma nieregularna trajektoria lotu pocisków w najnowszych próbach. Do tej pory Kim Dzong Un wystrzelił przynajmniej 18 pocisków nowego rodzaju, osiągając w ostatnich testach zasięg rzędu 400 km. Maksymalny zasięg szacowany jest natomiast na ponad 600 km.

Pjongjang wznowił testy po fiasku rozmów z Trumpem

Według komunikatu KCNA, Korea Płn. „musi przyspieszyć rozwój nowej broni strategicznej i taktycznej, aby przeciwdziałać stale rosnącym zagrożeniom militarnym i ofensywie sił wroga” (za PAP). Jest to niewątpliwy pokaz siły ze strony Korei Północnej po wstrzymaniu negocjacji z USA.

Te dotyczyć miały programu nuklearnego Korei Północnej i denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Po głośnym spotkaniu Trumpa i Kima w czerwcu tego roku, obiecano wznowienie negocjacji. Skończyło się jednak tylko na obietnicy i zniecierpliwiony Naczelny Wódz najwyraźniej postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

Chociaż agencje wojskowe twierdzą, że rozwój technologii nuklearnych jest wciąż w Korei Północnej na bardzo wczesnym etapie, istotnie wzrosło ryzyko zastosowania tzw. brudnych bomb. Nie opierają się one na sile rażenia pocisku nuklearnego, lecz na klasycznych materiałach wybuchowych rozsiewających materiał radioaktywny.

Czytaj też: Śledczy identyfikują zabitych w wojnie koreańskiej przy pomocy wody i kukurydzy