Z niemal każdej sytuacji można wyciągnąć pewne wnioski. Nie inaczej jest w przypadku epidemii koronawirusa – dzięki niej możemy wyobrazić sobie scenariusz, w którym z kosmosu zostanie (nieświadomie) dostarczony groźny wirus bądź bakteria.
W 1973 roku Carl Sagan stwierdził, że na Marsie może występować życie – przynajmniej na poziomie biologicznym. I choć prawdopodobieństwo, że mikroorganizmy z Czerwonej Planety mogłyby stanowić zagrożenie dla ludzi bądź innych organizmów jest bardzo niskie, to z pewnością istnieje. Jak powinna postąpić ludzkość w przypadku, gdyby taki patogen trafił na Ziemię?
Za sprawą epidemii SARS-CoV-2 wiemy już, że nasze testy diagnostyczne nie są idealne. Ten koronawirus jest w stanie przenosić się z żywiciela na żywiciela nie dając przez dłuższy czas widocznych objawów. Biorąc pod uwagę fakt, że z Marsa mają zostać zabrane próbki gleby, to niewykluczone, że znajdzie się w nich coś niekoniecznie pożądanego.
Kluczowe wydaje się opracowanie urządzeń do bezpiecznego przechowywania takich próbek. W sprawie wypowiedziała się również była oficer NASA ds. ochrony planetarnej, Catharine Conley. Jej zdaniem rozprzestrzenianie koronawirusa, podobnie jak wszystkich poprzednich wirusów i bakterii, pokazuje jak ważne jest zrozumienie konsekwecji interakcji ze środowiskami, których do tej pory nie znaliśmy.
Poza tym eksperci przypuszczają, że ewentualne życie, które miałoby występować na Marsie i trafić na Ziemię, wcale nie byłoby groźne dla ludzi. Mogłoby bowiem wpływać na inne organizmy, takie jak np. glony występujące w morzach i oceanach.