Modele naukowe sugerują, że w przestrzeni kosmicznej znajduje się ponad 128 milionów sztuk odłamków większych niż 1 mm i 34 000 sztuk większych niż 10 cm.
Są to zarówno części wystrzelonych rakiet, jak i fragmenty krążących po orbicie satelitów. Głos w sprawie zabrała E. Kavvada, związana z agencją Komisji Europejskiej powiązaną z przestrzenią kosmiczną. Jej zdaniem, problem jest już zatrważająco realny, a kosmiczne śmieci można porównać do plam pokrywających oceany na Ziemi.
Czytaj też: Satelity SmallSat odkryją tajemnice wszechświata. Co planuje NASA?
Czytaj też: SpaceX chce otoczyć Marsa Starlinkami. W jakim celu?
Czytaj też: Ten satelita szpiegowski może „widzieć” nawet przez chmury i ściany budynków
Elementy krążące po orbicie mogą wyrządzić szkody obecnie używanym satelitom. Jeżeli nie zareagujemy na to zjawisko już teraz, to wkrótce odczujemy jego pierwsze konsekwencje. Fragmenty poruszają się bowiem na tyle szybko, że nawet te o rozmiarach rzędu 1 cm mogą zniszczyć statki kosmiczne i sondy.
Kosmiczne śmieci są coraz liczniejsze i mogą stanowić zagrożenie dla satelitów
W styczniu 2019 r. w przestrzeni kosmicznej znajdowało się ponad 5000 satelitów, ale zaledwie 2000 jest nadal wykorzystywanych. W efekcie na orbicie mamy nawet 3000 takich urządzeń, z czego w przypadku ponad pięciuset prawdopodobnie doszło do rozpadu.
Czytaj też: Drewniany satelita trafi na orbitę. Oto śmiały plan Japończyków
Czytaj też: Project Kuiper, czyli Amazon próbuje konkurować ze SpaceX
Czytaj też: Sprawdźcie, jak satelity powstrzymują wylesianie Afryki
Co gorsza, w kosmos wystrzeliwujemy kolejne urządzenia, m.in. satelity Starlink. Tworzą one ogromne konstelacje, podróżując w formacjach przypominających sznury. W efekcie na orbicie robi się coraz większy tłok, a ewentualna kolizja może doprowadzić do reakcji łańcuchowej. Obecnie Starlinków jest już ok. 1000, a do końca dekady ich liczba ma się zwiększyć nawet 10-krotnie.