Pomijając już sam fakt, że ktoś, kto ćwiczy chodzenie po Księżycu robi to po to, żeby na Księżyc polecieć. Niby brzmi wspaniale, ale pomyślcie sobie, ile rzeczy, licząc od początku przygotowań do startu, aż do posadzenia lądownika na powierzchni naszego satelity, może pójść nie tak. Człowiek może się na przykład utopić.
Chociażby podczas treningu chodzenia po Księżycu. Brzmi niby banalnie, ale zastanówcie się przez chwilę – zupełnie inna grawitacja, kombinezon i osprzęt skutecznie utrudniają ruchy, a do tego jest zimno i ciemno. Ktoś bez przygotowania mógłby sobie po prostu nie poradzić. Gdzie zatem najlepiej ćwiczyć słynny moonwalk (spacer księżycowy brzmi gorzej)?
Według NASA, najlepsze miejsce to specjalny basem, znany jako Laboratorium Neutralnej Wyporności (co jest dowodem na to, że naukowcy mają bardzo dużo bardzo specyficznego poczucia humoru), w którym panują najbardziej zbliżone do księżycowych warunki.
Żeby być przygotowanym na wszystkie scenariusze, księżycowy trening nierzadko prowadzony jest również przy minimalnym natężeniu światła, co wygląda mniej więcej tak:
Księżycowy trening to przygotowania do programu Artemis
Przyszli astronauci nie chodzą sobie po dnie basenu dla zabawy. Robią to w ramach przygotowań do wielkiego powrotu misji załogowych na Księżyc, planowanych w ramach programu Artemis. Jest to dość ważna zmiana polityki NASA, która swój poprzedni program księżycowych misji załogowych zakończyła w 1972 r. Pół wieku temu.
Czytaj również: Powoli wracamy na Księżyc. W programie Artemis pomoże SpaceX i Blue Origin
W porównaniu do Apollo, program Artemida będzie nieco bardziej zróżnicowany. NASA chce m.in. wysłać misje załogowe do zbadania biegunów Księżyca, miejsc równie ciemnych, jak dno Laboratorium Neutralnej Wyporności. Astronauci zajmą się m.in poszukiwaniem wody na południowym biegunie Księżyca, której obecność przewidziano w wielu analizach powierzchni naszego naturalnego satelity.