Reklama
aplikuj.pl

Martyna Raduchowska „Spektrum” – recenzja książki.

spektrum grzbiet książki

Spektrum – tak bardzo wyczekiwana przeze mnie kontynuacja Łez Mai wciągnęła mnie bez reszty. Odkąd weszłam do tego futurystycznego, dynamicznego świata wiedziałam, że tak łatwo z niego nie wyjdę. Nigdy nie byłam fanką takich klimatów, jednak cykl Czarne Światła może sprawić, że zacznę po książki sci-fi sięgać częściej. Czym tak się zachwycam? Zaraz się dowiecie.

Oczami Mai.

Po pierwsze muszę wspomnieć, że Spektrum jako taką kontynuacją nie jest. Ci, którzy czytali Łzy Mai mogą poczuć się trochę zawiedzeni, ale bezpodstawnie. Bo może nie mamy dalszych wydarzeń, jednak dostaliśmy coś lepszego, moim zdaniem przynajmniej, dostaliśmy Maję. To nadal jest ten sam świat. Pełen androidów, ulepszonych ludzi i reinforsyny. Znów wita nas New Horizon w całej swojej nieprawdopodobnej i futurystycznej krasie. Tak bliska, a jednocześnie tak daleka technologia tętni na kartach tej powieści w równym stopniu jak w poprzedniej. Przyznam się, że po lekturze Łez Mai brakowało mi Mai właśnie. W Spektrum ją dostałam, w pakiecie ze światem widzianym oczami replikantki i odpowiedziami na wiele pytań.

Spektrum to nic innego jak Fabuła Łez mai tylko z innej perspektywy. Z jednej strony może wydać się to strasznie naciągane. Autorka nie miała pomysłu, więc wróciła do tej samej historii. I tak i nie. Wierzcie mi, to było potrzebne. Może po przeczytaniu pierwszej części wydawało Wam się, że wszystko wiecie, ale to tylko pozór. Dopiero  uświadamia czytelnika jak wiele luk zostało do uzupełnienia w całej tej historii.

Mogłabym powiedzieć, że to tyle – białe plamy zostały zapełnione. W końcu wiemy co działo się podczas śpiączki Red’a, jaka była rola Mai w rozruchach B-day i o tym jak trafiła za Mur. Wydaje mi się jednak, że nie o to tak do końca chodzi. Lektura poprzedniej części pokazała nam obraz androidów – idealnych kopii człowieka, ale jednak rzeczy. Spektrum zmienia ten sposób postrzegania. Właściwie patrząc na wszystko oczami Mai, starając się być nią, zmieniamy go stopniowo

.

Nie taką mnie stworzono.

Moim zdaniem kunszt pisarski Martyny Raduchowskiej ukazał się tutaj w całej rozciągłości. Wewnętrzna przemiana Mai, bodźce ją wywołujące oddziaływają również na nas. Całość miała dla mnie wydźwięk refleksyjny, mogłam bardziej skupić się na bohaterce, niż na wydarzeniach, bo większość z nich już znałam. Wchodząc w jej umysł rozłożony dla nas na czynniki pierwsze dotknęłam trochę swojej fobii. Od dawna boję się, że kiedyś roboty będą jak ludzie. Spektrum zmusiło mnie do stawienia czoła temu lękowi, choć na szczęście tylko w wyobraźni. Podczas czytania tej książki zaczęłam odkrywać drugą stronę medalu.

Replikanci mieli być jak ludzie. Okazało się, że stawali się od nich bardziej ludzcy, zwłaszcza w połączeniu z reinforsyną. Pojawiają się pytania. Co czyni kogoś człowiekiem? Czym jest dusza? I wiele, wiele innych natury bardzo egzystencjalnej. To wszystko w połączeniu z bardziej technicznymi aspektami replikantów daje naprawdę mieszającą w głowie całość. Na koniec zaś zostawia nas z pytaniem: to jaką ją stworzono?

Razem z Mają poznajemy jeszcze jedną rzecz, a raczej miejsce. Dark Horizon, przestrzeń za Murem, dokąd zostali wygnani ci, którzy nie poddali się podczas rebelii. Ludzie i androidy na reinforsynowym haju. Za Murem świat wygląda zupełnie inaczej. Jest mroczny, niebezpieczny, przepełniony technologią, której z poprzedniej części nie znaliśmy.Pojawiają się tu też nowi bohaterowi i choć chciałabym o nich coś napisać, to się powstrzymam. Nie chcę psuć wam czytania własną opinią na ich temat. Dlatego piszę wam tylko o Mai, innych bohaterów pomijam milczeniem. Odkryjcie ich sami.

Podsumowując.

Spektrum mnie nie zawiodło. To ważny i istotny element w całym cyklu; zatarcie granicy między człowiekiem i maszyną, a także uzupełnienie brakujących elementów układanki. To także kawał świetnej książki, którą można pochłonąć w ekspresowym tempie albo delektować się nią w wolnym czasie. To już zależy od czytelnika. Ale na pewno po zaserwowanym przez autorkę zakończeniu będziecie czekać na kolejny tom w zniecierpliwieniu. Ja już czekam, a przecież dopiero skończyłam Spektrum.

Gorąco polecam!

Moja ocena 8,5/10

Dziękuję wydawnictwu Uroboros za przesłanie egzemplarza do recenzji.