Nie wiem, jak Wam, ale mi najnowsze bombowce od dawna przypominają samoloty rodem z innej planety. Mówię tutaj m.in. o B-2 Spirit, czy Lockheed F-117 Nighthawk, których wręcz fantazyjne kształty mogą kojarzyć się z… płaszczką. Zwłaszcza jeśli mowa o najnowszym bombowcu lotnictwa USA, czyli B-21 Raider, który jest już praktycznie ukończony i teraz czeka tylko na odbycie swojego pierwszego (oby pomyślnego) lotu.
Ten bombowiec Amerykańskich Sił Powietrznych o obniżonej wykrywalności ma zacząć funkcjonować w połowie następnego roku, ale jego wersja zdolna do pełnych możliwości operacyjnych będzie, a przynajmniej powinna być dostępna w 2021 roku. Poinformował o tym Arthur Bunch, jeden z generałów. Potwierdzają to obecne plany, bo B-21 przeszedł w grudniu kompleksową ocenę Critical Design Review, więc jego kolejnym kamieniem milowym w rozwoju jest dziewiczy lot.
B-21 Raider ma na celu odnowienie segmentu bombowców, zastępując B-1B Lancer i B-2 Spirit, czyli zdecydowanie najcięższy kaliber bombowców w arsenale USA. I tym razem będzie to ciężki bombowiec strategiczny zdolny do przenoszenia broni konwencjonalnej lub jądrowej. Konstrukcja jego skrzydeł ewidentnie była inspirowana tymi z B-2, ale stosowne modernizacje przeżyło też to, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
Niestety nadal kwestie pokroju zasięgu, czy ładowni muszą zostać sklasyfikowane. Wiemy już jednak, że B-21 będzie latał z dwuosobową załogą, choć może też być pilotowanym zdalnie oraz to, że Siły Powietrzne USA planują zakup co najmniej stu egzemplarzy B-21 za 641 milionów dolarów każdy.
Czytaj też: Jedyny lotniskowiec Rosji może zostać wkrótce przerobiony na żyletki
Źródło: Popular Mechanics