Reklama
aplikuj.pl

Najtragiczniejsze katastrofy kolejowe w historii

W ubiegłym tygodniu na Tajwanie doszło do tragicznego wypadku: wykolejenie jednego z tamtejszych pociągów doprowadziło do śmierci ponad 50 osób, podczas gdy więcej niż 100 odniosło obrażenia. Niestety, nie było to najbardziej tragiczne w skutkach tego typu zdarzenie.

Ciurea – 1917

Do takowych z pewnością można zaliczyć katastrofę z okresu I wojny światowej. Wtedy to, 13 stycznia 1917 roku, w pobliżu rumuńskiego miasta Ciurea, miały miejsce mrożące krew w żyłach chwile. Z miasta Galati ruszył pociąg składający się z 26 wagonów, których kierował się w stronę Iasi. Na pokładzie znajdowali się m.in. mieszkańcy Muntenii uciekający przed niemieckimi bombardowaniami, studenci oraz rumuńscy i rosyjscy żołnierze. W odległości zaledwie kilku kilometrów od celu podróży maszyniści zorientowali się, że hamulce pociągu nie działają.

Przyczyną katastrofy kolejowej w Ciurei najprawdopodobniej była awaria hamulców

Cały skład wykoleił się, a lokomotywa uderzyła w inną, stojącą po przeciwnej stronie. Szacuje się, że w momencie kolizji pociąg był rozpędzony do 95 kilometrów na godzinę. Co gorsza, doszło do zderzenia ze zbiornikami zawierającymi paliwo, które uległo zapłonowi i eksplozji. Pasażerowie zginęli więc nie tylko od siły uderzenia, ale również na skutek rozprzestrzeniającego się ognia. Nigdy nie ustalono dokładnej liczby ofiar śmiertelnych – przypuszczalnie było ich od 800 do 1000.

Ufa – 1989

Pisaliśmy już na ten temat w związku z innym artykułem, który ukazał się na łamach WhatNext. Winowajcą był w tym przypadku gaz ulatniający się z nieszczelnego gazociągu położonego niedaleko Kolei Transsyberyjskiej. 4 czerwca 1989 roku, kiedy dwa pociągi przewożące łącznie ponad 1300 osób znajdowały się w obrębie rejonu iglińskiego, doszło do zapłonu wspomnianego gazu. Przypuszcza się, że iskra pochodziła z hamulców obu pojazdów, które w danym momencie akurat się mijały. Eksplozja była tak potężna, że zginęło w niej co najmniej 575 osób, a kolejnych 800 zostało rannych.

Guadalajara – 1915

W kontekście tych wydarzeń można powiedzieć, że były one po części związane z rewolucją meksykańską, która 22 stycznia 1915 roku nadal była daleka od zakończenia. Pociąg przewoził wtedy 900 pasażerów jadących z Colimy do Guadalajary. W dwudziestu wagonach znajdowały się przede wszystkim rodziny żołnierzy Venustiano Carranzy, rewolucjonisty, który ostatecznie okazał się zwycięzcą całego konfliktu. Rzeczony pociąg wykoleił się podczas pokonywania stromego zjazdu i spadł do pobliskiego kanionu. W efekcie zginęło ponad 600 osób, co czyni katastrofę w Guadalajarze najbardziej śmiertelnym tego typu wypadkiem w historii Ameryki Północnej.

Saint-Michel-de-Maurienne – 1917

Powróćmy jednak na Stary Kontynent i cofnijmy się do okresu pierwszej wojny światowej. 12 grudnia 1917 roku z frontu włoskiego do Francji wracało 982 osób, w większości żołnierzy znad Sekwany. Przez miesiąc przebywali oni na Półwyspie Apenińskim, by następnie powrócić do domu na pokładzie składu liczącego ok. 350 metrów długości i mającego masę ponad 520 ton.

Czytaj też: Eksplozje, które wstrząsnęły światem

Wygląda na to, iż w związku z transportem złamano szereg zasad. Po pierwsze w wagonach najprawdopodobniej znajdowało się znacznie więcej pasażerów niż zezwalały przepisy. Kiedy pojazd zjeżdżał ze stosunkowo ostrego wzniesienia, jego prędkość wynosiła natomiast 102 kilometry na godzinę, podczas gdy przepisy zabraniały przekraczania 40 kilometrów na godzinę. Rozgrzane hamulce doprowadziły do zapłonu, który został spotęgowany wybuchami przewożonych w składzie materiałów wybuchowych. Co gorsza, wykolejenie miało miejsce w górzystym, trudno dostępnym terenie. W katastrofie śmierć poniosło co najmniej 675 osób.

Sri Lanka – 2004

Najbardziej tragiczny w skutkach wypadek kolejowy w historii. Trzęsienie ziemi na oceanie indyjskim z 2004 roku było tak potężne, że ówcześni sejsmolodzy określili je mianem trzeciego najsilniejszego od 1900 roku.  W następstwie wstrząsów doszło do tsunami. Mające 15 metrów wysokości fale uderzyły najpierw w wybrzeże Azji Południowo-Wschodniej, by później dotrzeć także do Afryki. Jednym z najbardziej poszkodowanych obszarów okazała się Sri Lanka.

Pociąg jadący z Colombo do Galle ruszył w trasę 26 grudnia – nie wiadomo, ilu dokładnie pasażerów znajdowało się na jego pokładzie. Bilety zakupiło co najmniej 1500 osób, lecz pewnym jest, że część podróżnych korzystało z biletów okresowych, bądź w ogóle ich nie posiadało. W obliczu nadciągającego tsunami władze Sri Lanki zdecydowały o wstrzymaniu ruchu pasażerskiego, lecz nie udało im się dotrzeć do maszynistów kierujących pociągiem linii Matara Express.

Katastrofa kolejowa na Sri Lance jest uznawana za najtragiczniejszą w historii

Kiedy woda doprowadziła do zatrzymania pociągu, w jego obrębie postanowili schronić się lokalni mieszkańcy. Niestety, wysokie fale doprowadziły do wykolejenia wagonów, które rozbiły się następnie o drzewa i okoliczne zabudowania. Pasażerowie przebywający w pociągu nie zdołali go opuścić i utonęli, podczas gdy inni zostali przygnieceni. Zaledwie 150 osób przeżyło katastrofę, natomiast ponad 2000 najprawdopodobniej zginęło.

Bihar – 1981

6 czerwca 1981 roku na indyjskiej linii Mansi-Saharsa poruszał się pociąg z ok. 800 pasażerami na pokładzie. Nie wiadomo, jakie były dokładne okoliczności wypadku, lecz wśród hipotez wymienia się trzy przyczyny. Śledczy przypuszczają, że problem mógł wynikać z awarii hamulców, co jest jedną z najpowszechniejszych przyczyn w większości przypadków. Innym wytłumaczeniem jest wystąpienie cyklonu bądź nagłej powodzi.

Czytaj też: 10 największych wyzwań dla nauki 2021

Skutki katastrofy były opłakane: znajdujący się na moście pociąg wykoleił się i wpadł do rzeki Bagmati. I choć zidentyfikowano 235 ofiar katastrofy, to najprawdopodobniej w rzeczywistości było ich znacznie więcej. Faktyczna liczba mogła być nawet 3-4 razy wyższa, lecz ich ciała zostały zabrane przez nurt rzeki. 88 pasażerów przeżyło wypadek.

Balvano – 1944

W tym przypadku możemy mówić nie tylko o tragicznym, ale też bardzo nietypowym przebiegu katastrofy. W nocy z 2 na 3 marca 1944 roku z Neapolu do Potenzy jechał pociąg składający się z 47 wagonów o łącznej masie 520 ton. Do śmierci pasażerów nie doprowadziło jednak wykolejenie, eksplozja ani zderzenie z innym pociągiem.

Winowajcą okazał się… tlenek węgla. Jak do tego doszło? Skład, przejeżdżający przez tunel Armi, który miał niecałe 2 kilometry długości, poruszał się z prędkością wynoszącą ok. 15 kilometrów na godzinę. W pewnym momencie pociąg zaczął tracić pęd, ślizgając się po wilgotnych torach. Niedługo potem całkowicie się zatrzymał, a w słabo wentylowanym tunelu znalazły się wszystkie wagony z setkami ludzi na pokładzie. Chwilę wcześniej w tym samym miejscu przejechał inny pojazd, przez co w tunelu nagromadził się dym. Co gorsza, maszyniści próbujący ponownie uruchomić silniki, zwiększyli ilość gazu znajdującego się wewnątrz. Pasażerowie ginęli na skutek zatrucia tlenkiem węgla i zaledwie kilkadziesiąt osób wyszło z całej sytuacji o własnych siłach. Łącznie śmierć w tunelu Armi poniosło co najmniej 517 osób.