Ogromne dziury w antarktycznym lodzie pojawiają się sporadycznie od lat 70. XX wieku. Jednakże do tej pory naukowcy nie wiedzieli, skąd się one biorą.
Na pomoc przyszedł rozwój techniki, w szczególności robotów. Dzięki nim badacze odkryli, że za powstawanie dziur może odpowiadać działalność burz i soli.
Tzw. połynie przyciągnęły ostatnio sporo uwagi ze względu na pojawienie się ich na Morzu Weddela w 2016 i 2017 roku. W tym drugim przypadku dziura miała aż ponad 298 kilometrów kwadratowych.
Czytaj też: Stephen Hawking miał rację: czarne dziury mogą wyparować
Powstała ona na skutek obecności bardzo gwałtownej burzy z prędkościami wiatru sięgającymi 117 kilometrów na godzinę. Jednakże to nie jedyny powód. Powierzchnia lodu była też bardzo mocno zasolona na skutek wiatrów, które przeniosły sól w głąb lodowca. Burze stworzyły fale, który mieszały sól z lodem i pozwalały na jego penetrację i roztapianie.
Naukowców najbardziej niepokoi obecność dużych ilości węgla pod lodowcem. Jeśli dostanie się on do atmosfery to może zmienić nasz klimat. Globalne ocieplenie będzie wtedy jeszcze cięższe do powstrzymania.
Czytaj też: Pod powierzchnią Księżyca znajduje się tajemniczy obiekt
Źródło: Livescience