Wilgotność względna jest miarą tego, w jakim stopniu powietrze jest nasycone parą wodną. W pomieszczeniu o wilgotności względnej wynoszącej 40%, powietrze zawiera 40 procent wilgoci, która mogłaby się tam znaleźć.
Im suchsze jest powietrze, tym niższa jest jego wilgotność względna i tym łatwiej rozprzestrzeniają się w nim wirusy. Taka zasada dotyczy również SARS-CoV-2.
Czytaj też: Szczep koronawirusa z Afryki jest już w Europie. Jest nawet bardziej zakaźny
Czytaj też: Pandemia koronawirusa wywołała zaskakujące problemy w szpitalach
Czytaj też: Nowy szczep koronawirusa jest bardziej zakaźny. Co to oznacza?
Idąc tym tokiem myślenia, Linsey Marr z Virginia Tech University twierdzi, że – chcą obniżyć ryzyko zachorowania na COVID-19 – powinniśmy zainwestować w… nawilżacz powietrza.
Nawilżacz powietrza powinien być dobrym zakupem w kontekście pandemii
Jeśli już takowy zakupimy, należy ustawić wilgotność powyżej 40% (i jednocześnie poniżej 60% w okresie zimowym). W takich warunkach będzie funkcjonował krócej – lepiej powinien funkcjonować również układ odpornościowy.
Czytaj też: Mutacje koronawirusa ograniczą skuteczność szczepionek? Naukowcy mają wątpliwości
Czytaj też: Nastolatka zakażona dwoma szczepami koronawirusa jednocześnie. To pierwszy taki przypadek
Czytaj też: Istnieje co najmniej jeden problem ze szczepionką na koronawirusa
Naukowcy wystosowali nawet apel do Światowej Organizacji Zdrowia, która miałaby ustalić wytyczne dotyczące wilgotności powietrza w pomieszczeniach pomieszczeniach. Zakres 40-60% ma stanowić swego rodzaju złoty środek w kontekście ochrony przed koronawirusem.