Wystarczyły dwa miesiące prac nad nowymi Air Force One, a więc samolotami dla prezydenta USA, aby te znacznie przekroczyły swój budżet.
Odpowiedzialny za proces przekształcania samolotów Boeing obwinia za ten stan rzeczy pandemię COVID-19. W grę wchodzą dwa komercyjne odrzutowce 747-8I, które powstały dla rosyjskiej linii lotniczej Transaero. Ta z kolei zbankrutowała w 2015 roku, pozostawiając je po sobie.
Tak mniej więcej rozpoczęła się przygoda konwersji samolotów 747-8I w te, które będą służyć prezydentowi Stanów Zjednoczonych i jego świcie aż do lat 50. XX wieku. Ruszyła z kolei pełną parą 25 lutego w zakładach firmy w San Antonio.
Pierwsza faza modyfikacji samolotu polega na wycięciu dużych struktur i poszycia w przednich i rufowych dolnych płatach samolotu, a następnie zainstalowania dwóch nowo wyprodukowanych superpaneli. Z czasem dwa odrzutowce otrzymają również: „ulepszenia energii elektrycznej, system komunikacji, placówkę medyczną i możliwości autonomicznych operacji naziemnych”.
Czytaj też: Bombowiec B-1B udowodnił, że wiek to nie wszystko
Odrzutowce Air Force One zostały zaprojektowane tak, aby były jak najbardziej samowystarczalne i wytrzymałe nawet na ataki nuklearne. Według Defense News całkowity koszt programu ma wynieść 5,3 miliarda dolarów. Samoloty o nowej nazwie VC-25B pierwotnie miały wejść do służby w 2024 roku, ale nikt nie wyklucza opóźnień.