2020 z pewnością zostanie zapamiętany jako rok pandemii koronawirusa. Nie zapominajmy jednak, że jego początek wiązał się z katastrofalnymi pożarami na terenie Australii. Teraz z kolei żywioł trawi ogromne połacie Stanów Zjednoczonych.
Mianem gigapożaru określa się ogień, który objął swoim zasięgiem co najmniej 400 tysięcy hektarów terenu. Do tej granicy niebezpiecznie zbliża się Kalifornia, gdzie od poniedziałku odnotowano ponad 550 pożarów, które jak do tej pory pochłonęły obszar o powierzchni przekraczającej 300 tysięcy hektarów. Tamtejsze władze są pewne, że straty będą jeszcze większe, a żywioł zostanie oficjalnie nazwany gigapożarem.
Kalifornia ma obecnie problemy z brakiem strażaków potrzebnych do walki z ogniem. Co więcej, sytuację komplikuje fakt, iż na terenie tego stanu szaleją dwa ogromne pożary i dziesiątki, a nawet setki mniejszych. Jeśli te ostatnie zostaną zaniedbane, wkrótce mogą rozwinąć się do znacznie większych rozmiarów.
Czytaj też: Tempo zmian klimatu jest rekordowe, ale pojawiły się pewne niespodzianki
Zmiany klimatu są jedną z głównych przyczyn takich pożarów, a wysokie temperatury sprawiają, że dużych rozmiarów pożary stają się bardziej powszechne. Taki scenariusz może już wkrótce dotyczyć nie tylko Australii i Stanów Zjednoczonych, ale także naszego kontynentu. Dłuższe okresy bez opadów i rosnące temperatury stwarzają bowiem idealne warunki do rozprzestrzeniania ognia. To z kolei przekłada się na śmierć wielu zwierząt, niszczenie lasów, emisje ogromnych ilości CO2 i innych gazów do atmosfery czy straty w infrastrukturze. Niestety, wygląda na to, że gigapożary zostaną z nami na dłużej.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News