Sfera edukacji to jeden z najbardziej naruszonych obszarów na skutek trwającej pandemii. Z opinii uczniów, studentów i nauczycieli wynika, że zdalna edukacja – choć możliwa – nie jest zbyt efektywna.
Tym samym wydaje się, iż osoby uczące się powinny jak najszybciej wrócić do szkół i na uniwersytety. Ale czy to bezpieczne i prawdopodobne? Badania wykazały, że dzieci nie zakażają się koronawirusem tak często jak dorośli, a nawet kiedy zachorują na COVID-19, to nie doświadczają zbyt poważnych objawów. Na terenie Stanów Zjednoczonych od początku pandemii ponad 200 000 dzieci uzyskało pozytywny wynik testu na SARS-CoV-2, co stanowi 7,6% wszystkich tamtejszych przypadków.
Spośród tych przypadków w odniesieniu do 63 doszło do zgonu. Nie wiadomo do końca, dlaczego dzieci nie są tak podatne na zakażenie i śmierć, jak to ma miejsce w przypadku dorosłych. Problem w tym, że najmłodsi mogą (choć prawdopodobnie w mniejszym stopniu) zakażać innych. A pozostałe grupy wiekowe nie są przecież równie odporne. Prawdopodobnie taka zależność wiąże się z różnicami w ilości komórek ACE2 w organizmach dorosłych i dzieci.
Co ciekawe, badanie opublikowane na łamach Lancet Child and Adolescent Health sugeruje, że zamknięcie szkół spowolniło rozwój pandemii o zaledwie 2 do 4 procent. Czas spędzony poza szkołą i brak kontaktu z otoczeniem może prowadzić do społecznej izolacji, co utrudnia zauważenie deficytów w nauce, problemów psychicznych czy uzależenień. Wynika to z faktu, że szkoła pełni nie tylko funkcję typowo edukacyjną.
Czytaj też: Ten gość stworzył sobie robota fryzjera, bo bał się koronawirusa
Warto podkreślić, że „opanowana sytuacja” ma miejsce wtedy, gdy odsetek pozytywnych wyników testów w danej społeczności wynosi mniej niż 1%, a służby mają możliwość śledzenia kontaktów i izolowania osób zakażonych i mających z nimi kontakt. Nie w każdym kraju czy jednostce administracyjnej panuje taka sytuacja, co może być problematyczne w kontekście powrotu edukacji.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Norwegia i Dania otworzyły szkoły w kwietniu: początkowo dla młodszych dzieci, przy ograniczonej wielkości klas, większych odstępach między ławkami i nasilonych procedurach sanitarnych. W żadnym z krajów nie odnotowano wzrostu liczby przypadków. Z drugiej strony, Izrael początkowo otworzył szkoły podstawowe i nie odnotowano wzrostu liczby zakażonych, ale już ponowne uruchomienie starszych klas wywołało znaczący kryzys. Do 13 lipca zakażonych zostało co najmniej 1335 uczniów i 691 pracowników szkół.